Promyk nadziei na horyzoncie.
Na początku rundy wiosennej Piast prezentował słaby styl okraszony jeszcze gorszymi wynikami. Po ligowej porażce z Pogonią w Gliwicach i odpadnięciu z Pucharu Polski w derbowym pojedynku z Górnikiem Zabrze przyszedł czas na wyjazd do Płocka. Do Płocka, w którym Piast wygrał wyłącznie jedno na siedem rozgrywanych spotkań. Do Płocka, w którym zespół Wisły stworzył swoistą twierdze nie przegrywając do tej pory ani jednego meczu domowego.
Tymczasem Piast nie tylko nie powielił tego co obserwowaliśmy w pierwszych dwóch spotkaniach rundy, ale zaprezentował styl dawno nie widziany przez kibiców gliwickiej drużyny.
Taktyczne zaskoczenie
W meczu numer 400 Piasta w Ekstraklasie Waldemar Fornalik postanowił zaskoczyć wszystkich stawiając po raz pierwszy w swojej przygodzie w Gliwicach na ustawienie zespołu w systemie 3-4-2-1. Ustawienie te na papierze niezwykle ofensywne przełożyło się jednocześnie na nastawienie zawodników do meczu. Pomimo niefortunnego losowania, ze względu na które piastunki rozpoczynały mecz od gry pod słońce i pod wiatr zespół z Gliwic ruszył na przeciwników z od dawna niewidzianą agresją. Cały zespół intensywnie naciskał przeciwników przy piłce względem czego już kilkukrotnie w pierwszych minutach udało się odebrać piłkę płocczanom w pobliżu ich pola karnego i można było sądzić że taka gra będzie nadal funkcjonować.
Już w jednej z pierwszych okazji po strzale Kamila Wilczka piłka trafiła w rękę Piotra Tomasika na skutek czego Damian Kądzior stanął w 4 minucie przed szansą na zdobycie bramki z rzutu karnego. Niestety 29-letni pomocnik uderzył dokładnie w to miejsce, w które rzucił się Wojciech Kamiński i to bramkarz Wisły wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Nadmienić należy, że bramkarz Płocka był zdecydowanie najjaśniejszym punktem drużyny gospodarzy – co najlepiej świadczy o tym jak dobry był to mecz w wykonaniu Piasta.
Gliwiczanie stwarzali zagrożenie zarówno z ataków pozycyjnych, jak i stałych fragmentów gry, jednakże to szybkie wyjścia z atakiem po przejęciu piłki na połowie przeciwnika budziły istny postrach w defensywnych szeregach rywali. W pierwszej połowie dobrze funkcjonowała współpraca Kądziora i Sappinena z wahadłowymi, których dośrodkowania raz za razem próbowały zagrozić bramce rywali. To w jednej z takich akcji mający dużo miejsca Konczkowski dośrodkował w pole karne do Wilczka, którego uderzenie głową spektakularną paradą wybronił Kamiński.
Wraz z upływem czasu przewaga Piasta się powiększała co zaowocowało zdobyciem dwóch bramek, których głównym bohaterem był Michał Chrapek – niekwestionowany MVP spotkania. Przy pierwszej bramce pomocnik gliwiczan postanowił uderzyć na bramkę rywali z okolic 35 metra – co prawda oślepiony słońce Kamiński zdążył sparować jeszcze piłkę na poprzeczkę, jednak już przy precyzyjnej dobitce Konczkowskiego był całkowicie bez szans.
Druga bramka była za to pokazem techniki zawodników Piasta. Tom Hateley zagrał precyzyjną górną piłkę do wchodzącego w pole karne Chrapka, pomocnik Piasta zagrał piłkę w kierunku Pyrki, który to sprytnie ją przepuścił – dzięki czemu footbolówka ostatecznie trafiła do Wilczka, którego strzał lewą nogą nie dał najmniejszych szans Kaminskiemu. W dalszej części spotkania Piast oddał Wiśle pole wyczekując na swoje okazje, jednak wynik nie uległ już zmianie.
Murawa nie przeszkadzała
Pierwszą kwestią, która bezpośrednio narzuca się po takim spotkaniu jest kwestia jakości jaką Piast zaprezentował w tym meczu. Na wspaniale przygotowanym boisku w Płocku Piast był drużyną nie do poznania. Z drużyny apatycznej i wybierającej najprostsze wybory gliwiczanie zamienili się w zespół grający ofensywnie, kreujący okazje, a co najważniejsze zespół próbujący za wszelka grać szybką piłkę po ziemi – niejednokrotnie wyłącznie na jeden kontakt. Szkoda tylko, że przed własnymi kibicami ze względu na grzęzawisko zwane murawą piłkarze Piasta nie będą mogli zaprezentować podobnej jakości. Śmiem twierdzić, iż przy lepiej przygotowanej nawierzchni środowe starcie powinno zakończyć się zupełnie innym wynikiem.
Tak czy inaczej taka gra napawać może optymizmem przed dalszą częścią rundy wiosennej. Oby tylko te nadzieje nie okazały się płonne.
Indywidualne wyróżnienia
Plus meczu- za największy plus należy uznać występ Kamila Wilczka. Zawodnik urodzony w Wodzisławiu Śląskim pokazał że powoli dochodzi do coraz lepszej formy. Jednocześnie widać, że właśnie takiego typu zawodnika brakowało w zespole trenera Fornalika. Wilczek potrafi przepchnąć obrońców rywali, przytrzymać piłkę w ważnej strefie, czy wygrać pojedynek 1 na 1. Jednoczenie przy dobrym wsparciu zespołu powinien być w stanie śrubować swój rekord strzelecki dla Piasta wynoszący już aktualnie 37 goli!
Wyróżnić należy również grę defensywną zespołu. Już w spotkaniu z Górnikiem w ustawieniu z trójką obrońców Piast wyglądał bardzo solidnie. Jednak w spotkaniu z Płocką Wisłą trio obrońców Huk-Czerwiński-Mosór praktycznie nie dało rywalom szans na stworzenie większych zagrożeń. Najgroźniejsze akcje rywali wynikały wyłącznie z mocnych strzałów z dystansu. Z kolei każda próba zbliżenia się pod bramkę Piasta kończyła się niepowodzeniem.
Minus meczu – Lewo wahadłowi. Niestety zarówno Katranis występujący na tej pozycji w pierwszej połowie, jak i Holubek, który zmienił po rezerwie Greka zaprezentowali się później oczekiwań. Katranis w kilka minut potrafił zaliczyć kilka strat, które mogły zakończyć się niebezpiecznymi kontratakami rywali i tylko dzięki dobrej asekuracji kolegów z zespołu udało się zażegnać piastunkom niebezpieczeństwo od swojej bramki. Z kolei Słowak równie niedokładnie zagrywał piłkę i niechętnie przyłączał się do ataków prowadzonych jego stroną.
Wśród minusów zaliczyć należy także skuteczność przy strzałach z rzutów karnych. Nietrafiony karny Kądziora był piątym z sześciu ostatnich karnych, którego Piast nie wykorzystał. W przypadku takiej statystki nie można już mówić o szczęściu, lub jego braku – a chyba czas zacząć szukać przyczyn gdzie indzie na przykład w mentalnym przygotowaniu zawodników.
Garść statystyk:
xG Piasta (spodziewane bramki) wyniosło 3,09
Najwyzej ocenionym zawodnikiem w systemie instat był Martin Konczkowski z wynikiem 282.
Kamil Wilczek miał 100% (3/3) skuteczność strzałów.
Thomas Huk i Ariel Mosór wygrali 75% stoczonych pojedynków z piłkarzami Wisły.
Tom Hateley wygrał 7/7 pojedynków w powietrzu.
Rauno Sappinen popisał się 89% skutecznością podań.
Zdjęcia dzięki uprzejmości piast-gliwice.eu