Sobotnie spotkanie Piasta z Górnikiem były kolejnym derbowym spotkaniem obu drużyn na poziomie Ekstraklasy. Co prawda w ostatnim czasie to przeważnie Piast wychodził zwycięsko ze starć ze swoim rywalem, jednak ostatnia dyspozycja obu drużyn, a zwłaszcza styl gry nakazywał upatrywać minimalnego faworyta tego spotkania w drużynie z Zabrza. W spotkaniu tym było wszystko czego można byłoby spodziewać się po rywalizacji lokalnych rywali – bramki, emocje i dobry doping kibiców z obu stron.
W pierwszej kolejności pochylimy się nad aspektem najrzadziej poruszanym we wszelakich podsumowaniach tego spotkania, a więc kibicach. Drużynę z Gliwic na spotkaniu w według nieoficjalnych źródeł Zabrzu wspierało przeszło 1000 sympatyków Piasta. Co więcej kibice z sektora gości byli dobrze słyszalni na stadionie i co rusz przebijali się ze swoimi przyśpiewkami przez dopingujących zza bramki kibiców gospodarzy. Kibice Piastowi wstydu na pewno nie przynieśli, chociaż faktem jest, że nie udało im się wypełnić pełnej puli otrzymanych biletów. Jednocześnie należy mieć nadzieje, że w innych meczach wyjazdowych, czy domowych kibice będą chcieli równie chętnie wspierać piłkarzy biegających z herbem Piasta na piersi.
Wynik lepszy niż gra
Przejdźmy jednak do clue spotkania, a więc samego widowiska piłkarskiego. Ciężko może to przyznać z perspektywy kibica Piasta, ale w sobotnim spotkaniu drużyna lepszą i dojrzalszą pod względem piłkarskim był niestety Górnik. Z kolei Piast pomimo strzelenia trzech bramek praktycznie nie stwarzał zagrożenia pod bramką gospodarzy. Na szczęście piłkarze Piasta byli ponad przeciętnie konkretni i wykorzystali praktycznie każdą nadarzającą się okazję. Najlepiej świadczy o tym chociażby to, że Gliwiczanom udało się zdobyć 3 bramki oddając w całym meczu 2 celne strzały. Oczywiście dodając do całokształtu słusznie nieuznanego gola Arkadiusza Pyrki wynikł mógł być zgoła inny. Jednak w praktyce ostateczny wynik spotkania nie może zakłamywać kolejnego słabego występu podopiecznych Waldemara Fornalika.
Piast w tym sezonie pokazywał dwa oblicza. Te z meczu ze Stalą Mielec, oraz to znane z meczów z Lechem i Legią. Niestety wraz z kolejnymi spotkaniami coraz bardziej widać, że mecz ze Stalą był wyłącznie przypadkiem, który zakłamuje obecny obraz zespołu. Piłkarzom Piasta nie można co oczywiście odmówić ambicji, czy chęci. Wręcz to właśnie w tym zakresie należy upatrywać powodów w związku, z którymi Piast wywiózł z Zabrza punkt. A praktycznie mógł wrócić do Gliwic z pełną pulą. Drugim czynnikiem w którym należy szukać pozytywów ze strony gliwiczan jest Damian Kądzior. Skrzydłowy w sobotę zaliczył bardzo udany występ zdobywając bramkę i dwukrotnie asystując przy bramkach kolegów w zespole. Kądzior w meczu z Górnikiem wręcz perfekcyjnie wykonał oba rzuty wolne po których Piast zdobył pierwsze dwie bramki. Powtarzalność uderzeń i dośrodkowań tego zawodnika już w zeszłym sezonie pozwoliła gliwiczanom zaliczy bardzo udaną wiosnę. Również i tym razem to Kądzior stanowił o obliczu zespołu i jego gra pozwoliła Piastowi liczyć na zwycięstwo.
Ciągle to samo
Pomimo dobrego początku i prowadzenia dwoma bramkami gliwiczanie dali się jednak zepchnąć górnikom do głębokiej defensywy. W grze piastunek brakowało przede wszystkim precyzji, nie mówiąc już o jakimkolwiek polocie. W pierwszej połowie pomimo wyniku 2:2 z perspektywy boiska nie zasługiwali na nic więcej. Piast w przeciągu pierwszych 45 minut wymienił horendalne 34 celne podania (statystyki za Flashscore). Co więcej dokładność podań zawodników Piasta wynosiła tylko 51%, a więc co drugie podanie kończyło się utratą piłki. Chluby Piastowi nie przynosi też fakt, że w pierwszej odsłonie piastunki przy piłce byli tylko przez 25% czasu gry. Niewiele lepsze statystyki znaleźć mogliśmy na sam koniec meczu. Piast miał bowiem 25% posiadania piłki i tylko 108 celnych podań. Co w porównaniu z 491 podaniami rywali jest wręcz deklasacją. Liczby te potwierdzając jednak tylko to co widać było gołym okiem. Piast był w tym spotkaniu drużyną gorszą piłkarsko i taką grą nie przyciągnie kibiców na stadion.
Gliwiczanie po raz kolejny w meczu ligowym wydają się pozbawieni pomysłu. Wśród formacji ofensywnych króluje nieład, a obrońcy pozbawieni wsparcia przy rozegraniu pomocników zmuszeni są do długich wykopów, które zazwyczaj kończą się utratą piłki na rzecz rywali. Ogromne problemy Piast miał w środkowej strefie, gdzie duet Tomasiewicz i Hateley przegrywał fizyczną walkę z rosłymi pomocnikami zabrzan. Można rzecz więc, że druga linia Piasta nie istniała, chociaż wydaje się, że fakt ten wynika bardziej ze stylu gry przyjętego przez trenera, a nie jakości zawodników. Należy wręcz pokusić się o stwierdzenie, że z taką kadrą Piast powinien i może grać atrakcyjną i ofensywną piłkę. Niestety jednocześnie wydaje się że taka gra jest niemożliwa przy systemie i pomysłach taktycznych proponowanych przez trenera Fornalika. Kibicom pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i czekać aż w końcu Piast znowu zacznie grać ofensywnej.
Decyzje sędziowskie
Na tapecie po sobotnim meczu były też również decyzje sędziowskie Bartosza Frankowskiego. Nie jesteśmy ekspertami i na boiskowe sytuacje niejednokrotnie patrzymy oczami kibiców. Postaramy się jednak jak najbardziej obiektywnie podejść do tego tematu. W przypadku drugiej bramki dla Górnika po rzucie karnym podyktowanym za faul Katranisa uznać należy, że sędzia podjął słuszną decyzję. Grek niezainteresowany piłką trzymał Dadoka, czym dał pretekst sędziemu do podyktowania jedenastki. Karny należał do tych miękkich, ale zachowanie obrońcy Piasta było na tyle nierozważne, że sędzia wybroni się przy tej decyzji.
Z kolei różne opinie można mieć na temat czerwonej kartki dla Mosóra. Sędzia zdołał już usłyszeć głosy wsparcia od specjalistów w zakresie sędziowania i przepisów. W naszej opinii jednak za ten faul nie należała się czerwona kartka dla zawodnika Piasta. Mosór wyprzedził rywala i zgodnie ze sztuką wślizgu wykopał piłkę spod jego nóg. Na nieszczęście obrońcy Górnika noga piłkarza z Zabrza została prze krótki moment zakleszczona pomiędzy podłożem i nogą Janickiego co doprowadziło do poważnej kontuzji. Pomimo tego w naszej opinii w 9/10 takich sytuacji sędzia nie odgwizdał by nawet faulu, a nieszczęśliwy zbieg wydarzeń doprowadził do urazu Janickiego.
Sobotnie derby były jednym z najbardziej emocjonujących spotkań obu drużyn. Jednak to nie poziom piłkarski zespołu z Gliwic, a dopracowane stałe fragmenty i poszczególne zrywy spowodowały, że niewiele zabrakło by to gliwiczanie cieszyli się ze zwycięstwa.