W pierwszym meczu rundy wiosennej Piast podejmował na swoim stadionie zespół Jagielloni Białystok. Gliwiczanie przystępowali do tego meczu w optymistycznych nastrojach ugruntowanych niezłymi wynikami w zimowych sparingach. Piastunki zasługiwały w tym spotkaniu na komplet punktów, jednak brak precyzji i odrobiny szczęścia zadecydował o tym, iż gliwiczanie na swoim stadionie zdobyli tylko jedno „oczko” i nie wyprzedzili białostoczan w tabeli.
Na wstępie podkreślenia wymaga, iż ponad 3 tysiące kibiców zgromadzonych na stadionie przy ulicy Okrzei mogło oglądać zupełnie innego Piasta. Po raz pierwszy bowiem w tym sezonie zaobserwować mogliśmy bowiem drużynę realizującą w pełni pomysł trenera Vukovicia. Trzeba przy tym oddać, iż mieliśmy do czynienia z zupełnie odmienioną drużyną. Przede wszystkim w oczy rzucało się zupełnie inne ustawienie na boisku, niż to preferowane przez trenera Fornalika. Piastunki bowiem ustawieni na grafice w systemie 4-2-3-1, w praktyce grali klasycznym ustawieniem 4-4-2. Jednak to wysokie ustawienie zespołu i próby pressingu na połowie rywali stanowiły kluczową różnicę pomiędzy pomysłem trenera Vukovicia, a znanym wszystkim stylem byłego trenera. Piast przy tym zmusił swoją grą Jagiellonie do gry długimi piłkami, na co rywale nie byli przygotowani – o czym świadczy chociażby dramatyczna skuteczność podań – 58%.
Gliwiczanie znacznie dłużej, niż dotychczas operowali piłką. Piast bowiem miał aż 59% posiadania piłki, co jest najlepszym wynikiem drużyny w tym sezonie. Co więcej zawodnicy z Gliwic wymienili 536 podań, a więc o ponad 200 więcej niż drużyna z Białegostoku. Również to Piast oddał więcej strzałów (18 do 5) i częściej trafiał w bramkę (7 do 3). Przypatrując się pomeczowym statystykom należy jednoznacznie wskazać, iż to Piast był drużyną dominującą w całym spotkaniu. Pomimo tego gliwiczanie nie potrafili ostatecznie przekuć swojej przewagi na korzystny końcowy wynik. Gliwiczanom zabrakło przy tym odrobiny precyzji i szczęścia, bowiem aż dwukrotnie obijali obramowanie bramki rywali.
Precyzja, szczęście czy jednak umiejętności?
Piast w przebiegu spotkania był drużyną znacznie lepszą, niż zespół z Białegostoku. Pomimo tego musiał podzielić się punktami z drużyną Jagielloni. Piłkarze Jagi w swojej grze byli nad wyraz skuteczni i akurat to im dopisywało szczęście. Goście zagrażali bowiem drużynie z Gliwic wyłącznie po indywidualnych akcjach ofensywnie usposobionych zawodników. Tak między innymi w pierwszej połowie mocnym strzałem próbował zaskoczyć Placha Marc Gaul. Piłka uderzona przez Hiszpana minęła jednak o centymetry poprzeczkę bramkarza z Gliwic. Gospodarze nie mieli za to tyle szczęścia w drugiej połowie, gdy to strzał zza pola karnego oddał Wojciech Łaski. 22 letni wychowanek GKSu Jastrzębie sprytnym zwodem minął Arkadiusza Pyrkę i precyzyjnym uderzeniem pokonał słowackiego bramkarza. Pomimo tego wydaje się, że bramkarz gliwiczan mógł lepiej zachować się w tej sytuacji. Słowak ustawiony był bowiem na 5 metrze i ostatecznie zabrakło mu centymetrów by udanie interweniować przy tym uderzeniu.
Szczęście nie mieli za to ofensywni zawodnicy z Gliwic. Zwłaszcza Kamil Wilczek, który dwukrotnie uderzeniami głową po stałych fragmentach gry trafiał w obramowanie bramki. W pierwszej sytuacji, jeszcze w pierwszej połowie mając piłkę na 5 metrze od bramki trafił w zewnętrzną część słupka. A po raz drugi, gdy wykorzystał gapiostwo Zlatana Alomerovicia i uderzeniem głową trafił w spojenie słupka z poprzeczką. W tej sytuacji jeszcze dogodniejszą okazję miał Micheal Ameyaw, który intuicyjnie dobijał piłkę odbitą od spojenia. Na nieszczęście Piasta młody skrzydłowy uderzył obok bramki, a gliwiczanie ostatecznie podzielili się punktami z ligowymi rywalami.
Co więcej Sam trener Vuković zwracał uwagę na skuteczność swoich zawodników:
„Niestety za łatwo stracony gol decyduje o tym, że mamy remis. Na pewno bardzo pozytywna była postawa drużyny po straconej bramce. W drugiej połowie byliśmy zespołem, który dyktował warunki na boisku. Po bramce na 1-0 stworzyliśmy 3-4 sytuacje stuprocentowe i jedną wykorzystaliśmy. Pod tym względem szanuję ten zdobyty punkt, który mimo wszystko był wywalczony determinacją i grą niezależną od okoliczności”.
Jakości nie brakuje!
Czas na stały segment naszej opinii, a więc plusy i minusy spotkania. Bardzo dobrze prezentował się zwłaszcza środek pola gliwiczan. Bardzo aktywny w grze ofensywnej był Michał Chrapek, który często pokazywał się do rozegrania kolegom. Chrapek często zbierał także „drugie piłki” i udanie przerywał akcje rywali jeszcze na ich połowie. W ostateczności to także jego akcja zakończona wrzutką w pole karne dała Piastowi gola i pozwoliła na wyrównanie wyniku. Bardzo dobrze prezentował się także drugi ze środkowych pomocników Piasta, a więc Patryk Dziczek. Dziczek był wręcz zaporą nie do przejścia dla rywali, którzy raz za razem odbijali się od defensywnego pomocnika Piasta. Patryk drygował przy tym grą zespołu szukając lepiej ustawionych kolegów i przenosząc ciężar gry na inną część boiska. Zwieńczeniem jego gry mogła być prostopadła piłka skierowana do Damiana Kądziora. Jednak skrzydłowy Piasta pogubił się przy przyjęciu i nie wykorzystał dogodnej sytuacji na pokonanie bramkarza Jagielloni.
Na uwagę zasługują także boczni obrońcy, którzy przez całe spotkanie byli bardzo aktywni i wielokrotnie staczali zwycięskie pojedynki z pomocnikami białostoczan. Za najlepszego gracza meczu należy jednak uznać Kamila Wilczka. Co prawda napastnik gliwiczan powinien zakończyć spotkanie z hat-trickiem, jednak oddać należy, że przy zdobytej przez niego bramce zachował zimną krew i precyzyjnym strzałem głową pokonał bramkarza rywali. Wilczek przebiegł także najwięcej kilometrów spośród wszystkich zawodników Piasta (10,44 km) i miał 2 odbiory na połowie przeciwnika – najwięcej w zespole.
Czas wzmocnień?
Z drugiej strony w naszej ocenie zdecydowanie najsłabiej wśród zawodników z Gliwic wypadł Jorge Felix. Hiszpan często tracił piłkę (23 utracone posiadanie wg. SofaScore) i przegrywał pojedynki z obrońcami rywali. Felix wciąż nie wrócił do formy sprzed wyjazdu i kibice nadal czekają na jego lepszą grę. Warto przy tym podkreślić, iż pomimo słabej gry Felix nie mógł zostać zmieniony, gdyż gliwiczanie nie posiadali na ławce wystarczającego zastępstwa. Piast bowiem w ostatnich dniach wypożyczył dwóch napastników (Sappinena i Torila) i przy kontuzji Kirejczyka na ławce nie zasiadał jakikolwiek napastnik. Na ławce przebywał wyłacznie niedośwaidczony Szczepan Mucha, który w zimę rafił do Gliwic z 2. ligowego Rekodu Bielsko Biała.
Jednocześnie wyciągając wnioski z wypowiedzi trenera Vokovicia nie należy oczekiwać, iż kadra zostanie w najbliższym czasie wzmocniona. Patrząc na aktywność klubu na rynku transferowym w letnim i zimowym okienku – a raczej na jej brak – należy zadać więc pytanie, czy Piast potrzebuje dyrektora sportowego, skoro i tak nie planuje się wzmacniać?