Na inaugurację sezonu 2023/24 Piast przy Okrzei zmierzył się z zespołem poznańskiego Lecha. Pomimo tego, że po bramce Patryka Dziczka gliwiczanie do przerwy prowadzili, to niestety ostatecznie musieli uznać wyższość zawodników z wielkopolski. Katem zespołu Piasta okazał się Filip Marchwiński.
Gra lepsza niż wynik?
Spotkanie pomiędzy Piastem i Lechem okazało się kolejnym meczem, w którym Piast nie potrafi pokonać zespołu z Poznania. Ostatnim razem gliwiczanie wyszli z tarczą ze spotkania z Lechem w dniu 19 maja 2023 r., a więc w historycznym dla Piasta spotkaniu pieczętującym mistrzostwo Polski. Od tej pory Piast zanotował 3 remisy i aż 7 krotnie ponosił porażkę z jeszcze niedawnym Mistrzem Polski.
Zła passa nadal trwa i to pomimo tego, że bez dwóch zdań Piast nie zasłużył na porażkę w sobotnim meczu. Gliwiczanie bowiem długimi momentami przypominali zespół z końca poprzedniej rundy, w którym śrubowali rekord spotkań bez porażki. Niestety tym razem w rywalizacji z renomowanym rywalem zabrakło zwłaszcza… skuteczności.
Oczywiście podsumowując występ gliwiczan nie należy popadać w huraoptymizm. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę bardzo trudny terminarz stojący przed Piastem. Jednak ofensywny styl i momentami zauważalna przewaga nad niedawnym ćwierćfinalistą Ligi Konferencji Europy może napawać dobrymi przeczuciami. Gliwiczanie bowiem z przebiegu spotkania nie zasługiwali na przegraną, jednak jakość w przebłyskami gry Lechitów – a zwłaszcza Filipa Marchwińskiego spowodowała, iż po raz kolejny to Kolejorz okazał się zwycięskim zespołem.
Solidność to za mało?
W zespole Piasta trudno wskazać konkretnego zawodnika, który wyrósł był ponad zespół. Gliwiczanie prezentowali się solidnie jako całość dając Lechowi okazje do oddania tylko dwóch celnych strzałów. Niestety oba te uderzenia zakończyły się bramkami dla przyjezdnych.
Wyróżnić można by zapewne Patryka Dziczka, który po raz kolejny królował w środku pola. Dziczek wykorzystał przy tym rzut karmy podyktowany za faul na Michael Ameyaw. Niestety wychowanek Piasta na samym początku drugiej połowy fatalnie stracił piłkę przed swoim polem karnym napędzając tym samym kontrę Lechitów. Kontrę, którą Filip Marchwiński zwieńczył mocnym uderzeniem niedającym szans Plachowi.
Wspominając przy tym postać Dziczka nie można zapomnieć o sytuacji przy rzucie karnym dla gliwiczan. Gdy Kamil Wilczek właśnie wraz z Dziczkiem postanowili poprzepychać się o piłkę, a tym samym pierwszeństwo w możliwości wykorzystania rzutu karnego. Zgodnie ze słowami Bogdana Wilka wypowiedzianymi dla stacji Canal+ w przerwie transmisji to właśnie Dziczek od początku wyznaczony był przez trenera jako strzelec.
Zachowanie tak doświadczonego gracza jak Wilczek może wiec dziwić. Zwłaszcza, iż Kamil pomimo ogromu pracy włożonego w mecz nie może zaliczyć go do udanych. Po raz kolejny bowiem brakowało go w polu karnym i aż nazbyt widoczny jest brak konkurencji na pozycji napastnika w zespole. Liczymy więc, że wraz z powrotem do zdrowia Kirejczyka i dalszym rozwojem Marcela Bykowskiego poziom tej formacji szedł będzie wciąż do góry. Jednocześnie Panowie powinni „po męsku” wyjaśnić sobie zaistniałą sytuację, tak aby ta nie powtórzyła się już więcej.
Debiutanci na plus, a Jorge bez formy?
Podsumowując wczorajsze spotkanie, oprócz wspominanej już solidności drożyny, pochwalić należy zmienników. Zmienników, którzy co zwłaszcza istotne dali radę na tle mocnego rywala. Zwłaszcza w tym zakresie docenić należy Serhieja Krykuna.
Ukraiński skrzydłowy z polskim paszportem bardzo dobrze przedstawił się gliwickim kibicom. Sympatycy Piasta mogli zadziwić się przebojowością nowego zawodnika. Krykun bowiem raz po raz za nic miał sobie obrońców rywali wdając się w wiele pojedynków biegowych. Co przy tym istotne w większości z nich wychodził zwycięskim kilkukrotnie ośmieszając np. Joela Pereire. Krykun dobrze wyglądał również w grze pozycyjnej parokrotnie rozmontowując z Grzegorzem Tomasiewiczem i Alexandrosem Katranisem obronę Lecha.
Mamy nadzieję, że Krykun będzie odgrywał w Piaście coraz ważniejszą role zwiększając tylko rywalizację w zespole. Na plus zaliczyć można również debiut Marcela Bykowskiego, który bezpardonowo przywitał się z boiskami Ekstraklasy dając o sobie znać obrońcom Lecha. Teraz czekamy jeszcze na efekty sportowe.
W przeciwieństwie do Ukraińca bardzo bezbarwnie wypadł z kolei Jorge Felix. Hiszpański napastnik nie zapisał się w naszej pamięci dosłownie jakimkolwiek zagraniem wartym uwagi. A większość akcji jego stroną boiska była efektem gry Alexa Katranisa. Niestety od powrotu do Piasta Jorge nie powrócił do formy, z której go pamiętamy przed wyjazdem. Sympatyczny Hiszpan nie zasługuje oczywiście na nadmierną krytykę, ale może pojawienie się nowych wyborów na jego miejsce pozwoli mu przypomnieć sobie wybitne występy w barwach Piasta.