Niedzielne spotkanie pomiędzy Piastem, a wiceliderem z Poznania z uwagi na wyniki innych meczów w ostatniej kolejce Ekstraklasy wyrastała na swoisty mecz sezonu dla obu drużyn. Piast po zwycięstwie Lechii musiał wygrać, aby pozostać w walce o 4 miejsce. Z kolei Lech zmotywowany remisem Rakowa z Cracovią w przypadku wygranej mógł ponownie zająć fotel lidera.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały, iż tego dnia w Gliwicach będziemy mieli do czynienia z prawdziwym piłkarskim świętem. Na stadionie przy ulicy Okrzei zasiadło prawie 7 tysięcy widzów, co było najlepszym wynikiem tegorocznego sezonu. Oczywiście na ten fakt wpływ miał fakt, iż przez znaczną część sezonu Piast mógł rozgrywać swoje mecze na stadionie wypełnionym maksymalnie do połowy. Jednak zarówno klasa rywala, ranga spotkania, jak i wyniki Piasta spowodowały, iż rzesza kibiców przyszła na stadionie z nadzieją na końcowy sukces. Dodatkowo drużynę gości wspierało prawie tysiąc kibiców, którzy swoją obecnością dodali widowisku dodatkowego kolorytu.
Mimo tego niedzielny mecz nie był spotkaniem którego poziom piłkarski znacząco przewyższał większość spotkań tej kolejki. Wynikało to głównie z faktu, iż oba zespoły zdawały sobie sprawę z wagi spotkania. Może o tym świadczyć zwłaszcza ustawienie obu zespołów, w których w środkowej strefie grało po dwóch defensywnych pomocników. Z tego też względu niejednokrotnie obu zespołom brakowało płynności i kreatywności. Co więcej przez znaczną część spotkania obie drużyny skupiały się zwłaszcza na zabezpieczeniu drogi do własnej bramki.
Przewaga Kolejorza i zasłużona bramka
W pierwszej połowie spotkania to po zawodnikach Kolejorza widać była większą chęć zwycięstwa w tym spotkaniu. Co więcej podczas tej odsłony spotkania gliwiczanie ograniczali się głównie do działań defensywnych i szukania swoich okazji po stałych fragmentach gry. Z kolei goście próbowali długo rozgrywać piłkę i sprytnymi podaniami szukać wolnych stref za obrońcami Piasta. Na nieszczęście gospodarzy udało im się to już w 16 minucie. Gol padł na skutek dwóch błędów Constantina Reinera. Pierwszy polegał na złym wyprowadzeniu piłki, a drugi na złym ustawieniu. Z błędów tych skorzystał Jakub Kamiński, którego dośrodkowanie głową przelobowało bezradnego Frantiska Placha.
Lech miał jeszcze kilka okazji by podwyższyć wynik. Jednak na szczęście Piasta w każdej z prób gości brakowało szczęścia. Zwłaszcza uderzenie głową Mikaela Ishaka powinno skończyć się podwyższenie wyniku przez gości. Lech w pełni kontrolował tę część spotkania nie pozwalając Piastowi na stworzenie jakichkolwiek zagrożeń. Gliwiczanie mieli ogromne problemy z kreowaniem jakichkolwiek pozycji strzeleckich. Zwłaszcza środkowa strefa boiska z Hateleyem i Huka nie prezentowała wystarczającej jakości w rozegraniu akcji. Piast nie korzystał również z wahadłowych, którzy skupiali się głównie na zabezpieczeniu bramki. Co więcej zespół gospodarzy próbował przedrzeć się na połowę rywali za pomocą górnych piłek. Jednak większśsć z tych zagrań padała łupem rosłych środkowych obrońców Lecha. Z tego też względu w przerwie spotkania na aż podwójna zmianę zdecydował się trener Waldemar Fornali. „King” wymienił całą lewą stronę drużyny co przyniosło natychmiastowe efekty.
Ale tuż przed golem dla Lecha na 2:1, to Raczkowski się skompromitował. 2 metry stał od tematu 😬 #PIALPO pic.twitter.com/KirMzo0ST8
— Marcin Lechowski (@MarcinLechowskl) May 8, 2022
Walczący Piast i ślepy Raczkowski
Zmiany dokonane w przerwie spotkania przez trenera Fornalik całkowicie odmieniły oblicze spotkania. Zarówno Alex Katranis, jak i Michel Ameyaw wnieśli do zespołu nową jakość i werwę w działaniach. Na efekty tych zmian kibice zgromadzeni na stadionie nie musieli długo czekać. Już w pierwszej minucie po przerwie gliwiczanie przeprowadzili koronkową akcję za sprawą wspomnianego Katranisa oraz Damiana Kądziora. Pomocnik Piasta zostawił w tyle obrońców rywali i mocnym uderzeniem wpakował piłkę do siatki rywali. Dla skrzydłowego był to już 6 gol w tym sezonie. Kądzior dorzucił do swoich statystyk jeszcze 8 asyst względem czego można jasno stwierdzić, iż w tym sezonie pomocnik jest najjaśniejszym puntem zespołu Piasta.
W drugiej połowie spotkania to Piast był z kolei zespołem przeważającym. Zwłaszcza cofnięcie do lini obrony Tomasa Huka oraz przesunięcie w jego miejsce Michała Chrapka pozwoliło na pokzania przez Piasta bardziej ofensywnej twarzy. Piastunki kilkukrotnie próbowali zagrozić gościom i wydawało się, że tylko kwestią czasu będzie, gdy uda im się zdobyć zwycieska bramkę. W tym momencie do gry wszedł jednak sędzia Raczkowski. Sędzia, który w popularnym serialu „Sędziowie” emitowanym przez Canal + jawił się jako osoba oczekująca egzaltacji po meczu z Piastem była na świeczniku całej piłkarskiej Polski. Raczkowski pomimo dobrego ustawienia nie zauważył ewidentnego faulu na Damianu Kądziorze. Zawodnik Piasta został uderzony łokciem w twarz przez Daniego Ramireza, jednak gwizdek sędziego milczał.
Po sytuacji tej Lech wyprowadził kontrę, która zakończyła się rzutem wolnym po faulu Katranisa. Sędzia nie postanowił jednak wrócić do faulu Ramireza i pozwolił Lechitom grać dalej. Może dziwić zwłaszcza brak interwencji systemu VAR. Uderzenie Hiszpana nie było co prawda celowe. Jednak to nie celowość wpływa na kolor kartki, a efekt faulu. Zważywszy więc na ułożenie ręki Ramireza, a przede wszystkim impet tego uderzenia Lech powinien kończyć ten mecz w 10. Tak się jednak nie stało. Za to już w kolejnej akcji zawodnicy gości wykonywali rzut rożny, po którym padła zwycięska dla nich bramka.
Piast ma co prawda jeszcze matematyczne szanse na zajęcie 4 miejsca. Jednak są to szanse mało relane. Co prawda Piast w bilansie bezpośrednich spotkań remisuje z Lechią. Gliwiczanie mają jednak gorszy bilans bramkowy od gdańszczan. Z tego względu Piast musiałby wysoko wygrać w obu ostatnich spotkaniach i liczyć na dwie porażki Lechii. Kibicom pozostaje wierzyć w szczęsliwe rezultaty i w to, że sędzia Raczkowski nie zawita w zbyt rychłym czasie na stadionie przy Okrzei.
Szanse na mistrzostwo:
Lech 79,5%
Raków 20,5%
Pogoń 0,008%4. miejsce
Lechia 99,6%
Piast 0,4%— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) May 8, 2022