W sobotnim spotkaniu gliwiczanie podejmowali na swoim boisku zespół z Białegostoku. Aby myśleć o dalszej pogoni za Lechią Gdańsk Piast musiał wywalczyć w starciu z Jagiellonią komplet punktów. Co prawda drużyna z Podlasia w tym sezonie nie zachwyca stylem. Jednak już niejednokrotnie udowodniła, że potrafi być zespołem niezwykle niewygodnym dla Piastunek. Tak było też i tym razem.
Waleczna Jaga
Zespół popularnych pszczółek bardzo dobrze rozpoczął rywalizację z zespołem z Gliwic. Białostoczanie wysoko zaatakowali gospodarzy i raz za razem próbowali stworzyć zagrożenie pod bramką Frantiska Placha. Co więcej to zespół gości wyglądał na drużynę, która zamierza wyszarpać z trudnego terenu wszystkie możliwe punkty. Niezwykle aktywni byli zwłaszcza skrzydłowi, którzy stwarzali obrońcom Piasta znaczne trudności. Na szczęście dla kibiców drużyny z Gliwic piłkarzom Jagi pod bramką gospodarzy albo brakowało precyzji, albo akurat brakowało szczęścia.
Pierwsza połowa spotkania z perspektywy kibiców Piasta nie napawała optymizmem. Defensywa gości w doskonały sposób zneutralizowała wszelkie atuty Piasta. Niezwykle deprymujące mogło być zwłaszcza ciągłe „łapanie” ofensywnych zawodników gospodarzy na pozycje spalone. W samej pierwszej odsłonie Gliwiczanie przy konstruowaniu ataków aż 4 krotnie naruszyli przepisy nie utrzymując linii z zawodnikami bloku defensywnego Jagielloni. Na skutek tego w grze Piasta brakowało płynności, a jakiekolwiek obiecujące akcje kończyły się za nim na dobre się rozpoczęły. Zwłaszcza największe gwiazdy gliwiczan, czyli Damian Kądzior i Kamil Wilczek byli we wzorowy sposób neutralizowani przez obrońców rywali.
Dodatkowo piłkarze gości w bardzo sprytny sposób wybijali zawodników Piasta dużą ilością fauli (aż 10). Faule te jednak wykonywane były w takich sektorach boiska, iż nie zakończyły się jakąkolwiek karą dla piłkarzy Jagi. Z kolei Piast pomimo przewagi w posiadaniu piłki oraz usilnych starań nie potrafił przedostać się w pole karne rywali. Jakiekolwiek zagrożenie gliwiczanie stwarzali wyłącznie po stałych fragmentach gry, lecz w tej połowie spotkania wszelkie pojedynki główkowe wygrywali rośli obrońcy gości.
8 minut, które wstrząsnęły Jagiellonią
Zupełnie inny obraz gry swojej drużyny kibice zgromadzeni tego popołudnia na stadionie przy ulicy Okrzei mogli obserwować w drugiej połowie. Gliwiczanie wzmocnieni wejściem Arkadiusza Pyrki od pierwszego gwizdka sędziego ruszyli do zmasowanych ataków. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 47 minucie na prawym skrzydle odnalazł się Martin Konczkowski, który wypatrzył wbiegającego w pole karne Jakuba Holubka. Słowacki obrońca wyskoczył najwyżej w polu karnym i strzałem głową pokonał stojącego w bramce Jagi Zlatana Alomerovicia.
Kolejny cios na białostoczan spasdł już 6 minut później za sprawą dobrze rozegranego rzutu wolnego. Tom Hateley wbił mocno piłkę w pole karne, a tam do piłki dopadł Jakub Czerwiński. Kapitan gliwiczan mocnym uderzeniem głową sprawił, że bramkarz Jagi musiał po raz drugi w tym spotkaniu wyciągać piłkę z siatki. Gdy wydawało się, że pragmatyczny zespół trenera Fornalika w spokoju przejmie inicjatywę uprzykrzając życie gościom, to jednak piłkarze z Białegostoku zaczęli dochodzić do głosu. Najpierw od utraty bramki Piasta uratował Czerwiński blokując piłkę po strzale Carioci. Po czym chwilę później do siatki trafił Bartłomiej Wdowik, jednak sędziowie po analizie VAR orzekli, że w tej akcji na spalonym był Michał Pazdan.
Po kilku minutach piłkarze gości mogli się jednak cieszyć z kontaktowego gola, gdyż do siatki Piasta trafił Bartosz Bida. Co prawda pierwotnie sędziowie wskazali na pozycję spaloną, jednak po 7 minutowej(!!!) analizie sytuacji bramka została ostatecznie uznana. A atmosfera na trybunach z każdą minutą zaczynała gęstnieć.
Skuteczność do poprawy
W dalszej części spotkania to jednak piastunki miały kilka dogodnych okazji do zdobycia kolejnych bramek. Piłkarze Jagielloni nie powinni wręcz obrazić się, gdyby wrócili do domu z 6 straconymi golami. Dla Piasta sytuację sam na sam z bramkarzem marnowali między innymi Kamil Wilczek, dwukrotnie Michel Ameyaw oraz Arkadiusz Pyrka (także dwukrotnie). Najbliżej zdobycia gola był, co prawda ten ostatni, lecz jego uderzenie trafiło w poprzeczkę. Inną kwestią pozostaje, że takie sytuacje musiały skończyć się bramkami. Jednocześnie w przypadku ewentualnej straty punktów nie chcielibyśmy znajdować się w skórze powyższej trójki podczas spotkania w szatni z trenerem Fornalikiem.
Słaby występ zanotował również Kristopher Vida, którego już w przerwie postanowił zmienić Waldemar Fornalik. Węgier kilkukrotnie groźnie tracił piłkę na swojej połowie prowokując tym samym niebezpieczne kontry rywali. Zważywszy na ogół występów tego zawodnika dla Piasta nie spodziewamy się aby dostał on jeszcze jakiekolwiek szanse gry w tym sezonie. Jednocześnie sobotni mecz uwidocznił, że na skutek poważnych kontuzji Sappinena i Kostadinova Piast powinien pomyśleć o ściągnięciu w przyszłym okienku kolejnego skrzydłowego.
Podsumowując sobotni występ Piasta pozostaje mieć nadzieję, że w następnych spotkaniach gliwiczanie poprawią celowniki i będą do maksimum wykorzystywać kreowane okazje strzeleckie. Co prawda na skutek zwycięstw Lechii perspektywa gry w europejskich pucharach znacząco oddala się od zespołu. Jednak, jeżeli wciąż pozostają matematyczne szanse na 4 miejsce, piastunki powinny zrobić wszystko by ostatecznie po 34 kolejce świętować zrealizowanie upragnionego celu.
Szanse na mistrzostwo: ⚽️🧮🧐
Raków 56,7%
Lech 42,6%
Pogoń 0,7%Szanse na 4. miejsce:
Lechia 92,4%
Piast 6,0%
Radomiak 0,8%
Wisła Płock 0,4%
Pogoń 0,4%
reszta mniej niż 0,1%— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) April 24, 2022