W ostatnim spotkaniu 6 kolejki Piast podejmował na stadionie przy ulicy Okrzei 20 świetnie dysponowaną w tegorocznych rozgrywkach Stal Mielec. Mielczanie do spotkania z Piastem przystępowali z drugiego miejsca w tabeli. Z kolei ich ostatnie występy napawały lokalnych kibiców w wiarę, że klub z podkarpacia będzie w tym sezonie mógł walczyć o coś więcej niż utrzymanie.
Z zupełnie innej perspektywy podchodzili do tego meczu za to gliwiczanie. Piast wygrał co prawda w niezłym stylu w ostatnim meczu z zespołem Cracovii. Jednak kolejny słabe rozpoczęcie sezonu oraz fatalna porażka przed dwoma tygodniami w Warszawie odbiła swoje piętno na nastrojach sympatyków Piasta. Drużyna trenera Fornalika przystąpiła do niedzielnego spotkania bez chociażby jednej personalnej zmiany w porównaniu z meczem z Cracovią. Spowodowane było to zarówno faktem, iż trener Fornalik jest osobą nielubiącą dokonywania zmian w zwycięskim składzie, ale także tym iż Jorge Felix wciąż nie jest gotowy wytrzymać trudy pełnego spotkania.
Pomimo lęków związanych z postawą obu zespołów w tegorocznych rozgrywkach kibice, którzy zjawili się na tym spotkaniu w liczbie 3,5 tys. widzów zostali wynagrodzeni za swoje wsparcie dla zespołu. Gliwiczanie w spotkaniu ze Stalą zagrali bowiem wręcz perfekcyjnie. Ciężko także doszukiwać się jakichkolwiek mankamentów w grze Piasta. Właściwie z przymrużeniem oka można by rzecz, że piastunki mogłyby jedynie poprawić… podbramkową skuteczność. Bowiem zespół prowadzony przez trenera Majewskiego nie mógłby się obrazić, gdyby wrócił do Mielca z co najmniej 7 straconymi bramkami.
Wilczek show
Świetny występ w niedzielnym spotkaniu zanotował za to Kamil Wilczek. Napastnik Piasta swoim występem nawiązał do najlepszych spotkań jakie notował w swojej historii w grze w barwach Piasta. Wielkiej pochwały wymaga zwłaszcza pierwsza bramka, gdzie doświadczony zawodnik zaprezentował swój prawdziwy kunszt. Na małej przestrzeni Wilczek skleił piłkę na klatkę piersiową i strzałem z powietrza nie dał najmniejszych szans bramkarzowi. Występ napastnika Piasta porównywać można chociażby do sławetnego meczu z Legią, gdy również trzy krotnie Wilczek pokonywał Dusana Kuciaka. Prawda jest jednak taka, że gdyby Kamil wykorzystał wszystkie wykreowane mu przez kolegów okazję, to spotkanie ze Stalą powinien kończyć z 5 bramkami na koncie.
Tak jak wskazywaliśmy w drużynie Piasta nie było słabych punktów, ale na pewno wyróżnić po raz kolejny należy Damiana Kądziora. Skrzydłowy gliwiczan rozegrał kolejne dobre spotkanie i nieprzypadkowo dobra dyspozycja całego zespołu zależna jest od dyspozycji Damiana. Jak na dłoni widać zależność zespołu od byłego reprezentanta Polski. Niewątpliwie o ile skrzydłowemu będzie dopisywać zdrowie to będzie on kluczową postacią w szeregach drużyny z Gliwic. Swój niedzielny występ Kądzior udokumentował bramką zdobytą po fenomenalnym prostopadłym podaniu Michała Chrapka. Jednak prawda jest taka, że zawodnik urodzony w Białymstoku piłkarz już w pierwszej połowie powinien wpisać się na listę strzelców, ale przegrał rywalizację sam na sam z młodym bramkarzem Stali.
Powyższa dwójka niewątpliwie będzie najważniejszym duetem w tegorocznej kampanii Piasta i to od ich dyspozycji będzie zależało ostateczne miejsce zespołu. Pozostaje mieć nadzieje, że efekty ich starań będą takie jak w meczu z zespołem z Mielca, a nie chociażby z warszawską Legią.
Bez słabych punktów
Bardzo dobrze w spotkaniu ze Stalą wypadło także kilku innych zawodników. Na pochwały po takim meczu zasługują jednak przede wszystkim zawodnicy ofensywni. Od początku spotkania świetne zawody rozgrywał Michał Chrapek, który potwierdził tym występem, że w Piaście może być prawdziwym kreatorem gry. Jego prostopadłe podania do Wilcza i Kądziora otworzyły obu zawodnikom drogę do bramki mielczan i pozwoliły na podwyższenie wyniku. Chrapek jednak zachwyca kibiców swoim przeglądem pola oraz zaangażowaniem. Zawodnik ten nie tylko nie pęka w stykowych sytuacjach, ale stara się brać na siebie ciężar gry w momentach gdy drużyna tego potrzebuje. Oczywiście zdarzają mu się słabsze mecze, ale niewątpliwie należy uznać go za jedno z najlepszych wzmocnień Piasta w ostatnich latach.
Bardzo dobre zawody rozegrał również Grzegorz Tomasiewicz. Zawodnik, który do Gliwic trafił w czerwcu właśnie ze Stali Mielec miał sporo do udowodnienia kibicom z podkarpacia, którzy uważali, że bez niego zespół będzie tylko mocniejszy. Tymczasem w starciu z byłą drużyną to Tomasiewicz był królem środka boiska. Środkowy pomocnik w starciu z mielczanami był wszędobylski i za każdym razem znajdował się tam, gdzie być powinien. Tomasiewicz wyglądał także ponad przeciętnie pod względem wydolnościowym i umiejętności odbioru piłki. W niedzielnym spotkaniu kibice mogli podziwiać także jego technikę użytkową, gdy co najmniej dwukrotnie mijał przeciwników ruletkami. Jednak najwyższe pochwały należą się pomocnikowi za trzeźwość umysłu, jaką zaprezentował przy drugiej bramce. Tomasiewicz po przechwyceniu podania rywali natychmiast uruchomił osamotnionego w polu karnym Wilczka, który wykończył to podanie celnym strzałem.
Pochwały wymaga także występ Arkadiusza Pyrki. Młodzieżowiec Piasta w końcu zagrał na poziomie, na którym wszyscy od niego oczekują. Młody zawodnik Piasta błyszczał zwłaszcza w pierwszej odsłonie spotkania, gdy to powinien mieć już dwie asysty. Na jego nieszczęście koledzy nie wykorzystali jego znakomitych zagrań. Skrzydłowy Piasta widocznie odżył w ostatnim czasie po zmianie pozycji. Pozbawiony znacznej ilości defensywnych zadań Pyrka w końcu może pokazać swoją przebojowość i umiejętności w grze 1 na 1.
W takim tonie opisywać moglibyśmy cały zespół Piasta, ale nie chcemy by zawodnicy Waldemar Fornalika spoczęli na laurach. Jednak cieszyć może tak dobry występ wszystkich podstawowych zawodników gliwiczan. Mecz ten pokazał jaka jakość drzemie w tej grupie piłkarzy i jakie zapasy mieli oni w pierwszych kolejkach tego sezonu. Oby tylko ta dobra passa utrzymana została także w niedzielnym meczu z poznańskim Lechem.