Jak to się dzieje, że Piast jest mocny w rundzie wiosennej? Czy potrafimy wyjaśnić fenomen? Dlaczego potrafimy zaskakiwać rywali w drugiej połowie sezonu? Jak to się dzieje, że raz Piast jest bumelantem w robocie, a w innym przeistacza się w pracownika miesiąca?
Dobry pracownik dostaje nagrody, zły odbiera tylko marną wypłatę.
W Polsce legalnie jesteśmy zatrudniani na różne rodzaje umów. Szef może zaprezentować nam kontrakty na czas nieokreślony, określony, o dzieło czy terminowe na jakiś okres czasu. Na ich podstawie wykonujemy swoją pracę i Prezes jest z nas dumny, bądź nie. Pewnie nie wymyśliłem nic wielkiego w tej kwestii, ale chciałbym nakreślić w ten prosty sposób temat moich wynaturzeń. Dlaczego? odpowiedź jest prosta! Piast jako zespół bowiem jest właśnie takim umownym pracownikiem, którego trzeba rozliczyć za wykonaną pracę lub ganić, gdy nawali. Za to dostaje zapłacone w postaci maksymalnej, jednego czy zera ilości punktów w spotkaniach. Z pewnością Piast za rundę jesienną można krytykować. Dorobek zaledwie szesnastu punktów po rundzie jest jak na ambicje takiego klubu katastrofą i nic nie usprawiedliwia takiej postawy pracownika. Co więc stało się w rundzie wiosennej, która przecież nadal trwa, a już Piast podwoił prawie trzykrotnie swoje konto wypłaty punktów. Tak nagle stał się pracownikiem miesiąca?
Dział kadr analizuje pracę zatrudnionego na przykładzie kilku okresów.
Pracownik zawsze jest oceniany za swoją pracę. Dział kadr analizuje jego dokonania i progres rozwoju na przełomie kilku lat. Nie możemy być gorsi i my też taką analizę zespołu przeprowadźmy. Na pierwszy ogień przedstawimy rundę jesienną w kilku sezonach, a potem reasumując, zajmiemy się tą bardziej dla nas owocną rundą wiosenną!
Runda płaczu.
Już tyle powiedzieliśmy o pechowych rundach jesiennych w artykułach historycznych Piasta, że nie warto nad tym bardzo się rozwodzić. Chyba wszyscy zgadzamy się z tym, że to nie były najlepsze okresy. Weźmy na przykład sezon 2016/2017. Jak dobrze wszyscy wiemy, był to sezon rozgrywek tzw systemem ESA-37 z podziałem na grupy, a łącznie w rozgrywkach wystąpiło szesnaście drużyn.

Jak widać wyraźnie, na jesieni 2016 roku na 8 kolejek przegraliśmy aż 3 spotkania i w 3 wywalczyliśmy tylko punkt. To dało nam łącznie 12 pkt. Podsumowując, nie można było być zadowolonym z takiego pracownika.
W sezonie następnym, również Piast miał bardzo nieudaną pierwszą rundę i przegrał aż 5 spotkań, zaledwie dwa remisując. W grupie B udało mu się rzutem na taśmę pozostać w Ekstraklasie. To jest kolejny dowód na to, że nasz pracownik obijał się w robocie.

Sezon 2018/2019 będziemy pamiętać do końca życia i opowiadać o nim wnukom. To przecież wtedy wywalczyliśmy tytuł Mistrza Polski i mogliśmy na wiosnę podnieść upragniony Puchar. Jak natomiast wyglądała runda jesienna w wykonaniu Piasta? Zerknijmy na tabelę!

To była faktycznie kapitalna runda w wykonaniu Piasta i w dużej mierze przyczyniła się do zdobycia MP. Zdobyliśmy bowiem w 8 kolejkach aż 20 punktów i zajmowaliśmy miejsce w czubie rozgrywek. Do tego doszła jeszcze fenomenalna runda dodatkowa w której na 7 spotkań wygraliśmy 6, a jedno zremisowaliśmy. Ciekawe i warte odnotowania jest jednak to, że runda 2 była słabsza od rundy 1! Na jesieni ponieśliśmy tylko jedną porażkę, a na wiosnę dwie.
Jesień zmian, jesień oczekiwań, jesień rozczarowań.
Co można natomiast powiedzieć o tym sezonie?
W wielu aspektach formuła rozgrywek zmieniła się i nie ma już systemu ESA-37. Zwiększyła się też liczba uczestników i co ciekawe liga miast podnosić swój poziom, bardzo go wyrównała. Po rozegraniu tylu kolejek, można odnotować podział na 4 grupy zespołów:
silne: Raków, Legia, Lech, Pogoń
mocniejsze: Piast, Warta, Cracovia
średnie: Widzew, Zagłębie, Jagiellonia, Korona, Wisła P., Górnik, Stal, Radomiak,
słabe: Śląsk, Lechia, Miedź
Mimo tej klasyfikacji, runda jesienna była fatalna. Przegraliśmy aż 9 spotkań i nasza gra wyglądała momentami koszmarnie. Jak wspomniałem wcześniej, 16 pkt, to pewnie nie to co można było oczekiwać po ekipie trenera Fornalika, a po jego odejściu, trenera Vukovicia. Pamiętajmy jednak o tym, że Serb miał bardzo mało czasu na przygotowanie kadry i dopiero ogólny zarys gry zespołu zaobserwowaliśmy na wiosnę. Zanim jednak przejdziemy do bardziej skrupulatnego opisu roboty naszego pracownika, przedstawmy jeszcze kilka przykładów owocnej gry z historii Piasta.
Wiosna, wiosna ah to ty.
Po krótce tabele z pewnych okresów wskazały już, jak wyglądały rundy wiosenne. Piast grał w nich bardzo dobrze i punktował sumiennie.

W sezonie 2017/2018 było to aż 6 zwycięstw przy dwóch remisach i zaledwie jednej porażce. Niestety straty poczynione w rundzie jesiennej umożliwiły nam tylko walkę przed spadkiem! Runda dodatkowa była z kolei udana w naszym wykonaniu i zadecydowała o pozostaniu w lidze.
Udało nam się wygrać na 7 meczów 4 spotkania i raz zanotować remis.
W bardzo również dla nas udanym sezonie 2019/2020 słabiej graliśmy niestety na wiosnę, co pokazuje tabela. Udało nam się wywalczyć tylko 11 punktów!

Bardzo dobrze graliśmy natomiast w rundzie dodatkowej, gdzie wywalczyliśmy w 7 spotkaniach 4 zwycięstwa i jeden remis.

Przecieramy oczy ze zdumienia.
Powiedzieć że Piast ma rundę wiosenną udaną w tym sezonie, to jakby nic nie powiedzieć. Zwycięstwa i dobre wyniki sypią się jak z rogu obfitości Kozy Almatei i wciąż nie mamy dosyć. Warto tylko wspomnieć, że punkty na wiosnę straciliśmy z zespołami tej teoretycznie najwyżej półki, co już jest niesamowite. Otóż w walce z tymi najlepszymi przegraliśmy dwa razy i tak samo dwa wywalczyliśmy remis. Poza tym wszystkie spotkania wygrywamy. Chciałoby się powiedzieć chwilo trwaj tak do końca rozgrywek. Bez wątpienia Piastunki złapały teraz bardzo dobrą formę i wciąż liczymy się w walce o nawet europejski Puchar. Aż trudno zrozumieć to, że na jesieni mieliśmy tylko 16 punktów i wielu wieszczyło nam nawet spadek a naszemu pracownikowi wylanie z roboty. Tymczasem teraz mamy 43 punkty i mimo, że tabela jest bardzo spłaszczona pod tym względem, raczej o spadku z czysto sportowego powodu możemy zapomnieć!

Piast w oku zmian.
Podobnie do sezonów wcześniejszych, Piast odrodził się na nowo. Można powiedzieć wprost, powstał jak feniks z popiołów. Duża w tym zasługa naszego obecnego trenera, ale nie zapomnijmy o pracy sztabu WF. Dlaczego jednak o tym piszę. W latach poprzednich Piast był przygotowywany tak, żeby właściwą formę przygotować na dziesięć lub mniej kolejek do końca. To jest jak z kolarstwem, gdy danemu zawodnikowi przygotowuje się trening na kilka szczytów formy np. wyścigi ardeńskie, Tour de France, Vueltę czy MŚ! Tak samo jest w piłce. WF chciał, aby piłkarze byli zawsze przygotowywani właśnie na końcówkę, bo ta taktyka dała mu MP i brązowy medal. Uległ przez to nadmiernemu konserwatyzmowi w działaniu i nie potrafił już nikogo zaskoczyć w lidze. Piast zaczął osiągać przez to co raz gorsze wyniki. Dlatego właśnie trzeba było coś zmienić i podziękowano poprzedniemu sztabowi.
Vuković i jego pomysł.
W chwili przyjścia Serba, niewiele zmieniło się wbrew pozorom w grze zespołu. Nadal bazował on na wypracowanych schematach taktycznych, przygotowaniu motorycznym Piasta i jego efektywnej obrony. Szkoleniowiec musiał zdawać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę problemem Piasta jest gra w ofensywie i za bardzo polega on na działaniach z tyłu. Wpadł zatem na pomysł, żeby urozmaicić taktykę pod bramką rywala. Stąd właśnie powstała myśl o konstruowaniu efektywnego, agresywnego pressingu, który tak wiele nam dał korzyści w spotkaniach na wiosnę. Jak wiemy pojawił się on już w meczach na jesieni, ale pracowali nad tą taktyką podczas udanego zgrupowania w Hiszpanii. Vuković przekonał się wówczas, że skoro można w ten sposób zaskoczyć szwajcarów z Lugano czy silnych węgrów z Ferencvarosu, to tym bardziej uda się zaskoczyć rywali w Ekstraklasie. Z racji tego, że Piastunki złapały dodatkowo teraz planowaną formę, tym bardziej ta taktyka okazała się skuteczną.
Czas podsumowań.
Można powiedzieć, że jako szef możemy być zadowoleni z naszego pracownika pod względem zaangażowania w pracy. Nie zawsze ten nasz zatrudniony wykonuje robotę sumiennie, ale w ostateczności przynosi ona efekt spodziewany przez zarząd. Czy w takim wypadku możemy być w pełni usatysfakcjonowani, absolutnie nie. Nadal wciąż widzę potencjał na wielką pracę. Czy przyniesie ona jednak spodziewane efekty, zobaczymy w przyszłości.