Przed 25 kolejką PKO BP Ekstraklasy Piast Gliwice był jedną z drużyn najsłabiej punktujących na własnym boisku. Do tej pory w meczach „u siebie” zespół z Gliwic zdobył wyłącznie 15 punktów. Z kolei jeżeli wziąć pod uwagę spotkania rozegrane w 2022 roku piastunkom nie udało się jeszcze wygrać ani jednego spotkania przy Okrzei.
Zważywszy na ostatnie wyniki zespołu, a zwłaszcza biorąc pod uwagę styl prezentowany przez gliwiczan wśród kibiców Piasta dało się wyczuć znaczny pesymizm. Pesymizm ten dodatkowo podsycany był negatywnym bilansem spotkań z drużyną z Gdańska, o którym pisaliśmy w przedmeczowej zapowiedzi. Co więcej, biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne oraz stan murawy, która z meczu na mecz wygląda coraz gorzej, nikt w Gliwicach nie oczekiwał wielkiego widowiska. Niestety, sobotni mecz nie stanowił wielkiego zaprzeczenia takich twierdzeń. Spotkanie to było wręcz uwidocznieniem wszystkiego co najnudniejsze w tej rundzie z perspektywy zespołu Piasta.
Popołudniowa drzemka na stadionie
Pierwsza połowa spotkania eufemistycznie mówiąc nie należała do najlepszych. Nie będziemy tutaj oszukiwać, że to wyłącznie kwestia murawy, czy wyrównanego poziomu obu drużyn. Oba zespoły podczas pierwszych 45 minut spotkania wyglądały na drużyny pozbawione jakiegokolwiek pomysłu na grę. Co prawda, to Piast był zespołem aktywniejszym i gliwiczanie próbowali długimi momentami rozgrywać piłkę, jednak nic konkretnego z tego nie wynikało. Najdobitniej świadczy o tym fakt, iż w pierwszej połowie spotkania kibice nie uświadczyli ani jednego celnego strzału.
Pierwszą dobrą sytuację do otworzenia wyniku rywalizacji miał w 6 minucie spotkania Damian Kądzior. Zawodnik Piasta otrzymał 60 metrowe podanie od Frantiska Placha i korzystając z niefrasobliwości obrony Lechii oddał groźny strzał. Piłkę dotknął jeszcze Dusan Kuciak, jednak jak pokazała powtórka piłka nie zmierzała w światło bramki.
Na kolejną okazję, któregokolwiek z zespołów kibice zgromadzeni na stadionie w Gliwicach musieli czekać aż do 34 minuty. Po prostopadłym podaniu od Gajosa w bocznym sektorze boiska znalazł się Sezonienko, który wypatrzył w polu karnym Ceesay’a. Jednak piłkarz rodem ze Szwecji zamiast w bramkę trafił wprost w interweniującego Jakuba Czerwińskiego.
Ostatnią niezłą okazję w pierwszej połowie miał za to Piast. W doliczonym czasie gry z rzutu wolnego w pole karne dośrodkowywał Hateley. Pojedynek w powietrzu z Maločą wygrał Wilczek, niestety piłka uderzoną głową przez doświadczonego napastnika minęła nieznacznie słupek bramki strzeżonej przez Dušana Kuciaka.
Cenne zwycięstwo
Druga połowa spotkania w wykonaniu obu drużyn była zdecydowanie lepsza. Nie było to jednak widowisko godne zapamiętania, ale przynajmniej kilkukrotnie kibice obu drużyn mogli mocniej odetchnąć.
Już zaraz po wznowieniu gry długą piłkę do Wilczka zagrał Jakub Czerwiński. Napastnik Piasta w łatwy sposób wygrał pojedynek główkowy. Piłka trafiła do Damiana Kądziora, który momentalnie dostrzegł ustawionego na lewej stronie Jakuba Holubka. Słowacki obrońca dośrodkowaniem po ziemi znalazł w polu karnym Kądziora. Pomocnik gospodarzy zaskoczył rywali i oddał pierwszy celny strzał w tym spotkaniu. Bramkarz Lechii Gdańsk miał z tym uderzeniem co prawda minimalne trudności, ale z jego niefrasobliwości nie skorzystał żaden z zawodników Piasta. Skrzydłowy Piasta w kolejnym meczu z rzędu był najaktywniejszym zawodnikiem drużyny gospodarzy. Po raz kolejny przypomniał o sobie w 57 minucie, gdy próbował zaskoczyć Kuciaka uderzeniem z ostrego kąta. Słowak jednak po raz kolejny wyszedł zwycięsko z pojedynku z gliwiczanami.
Z kolei Lechia zagroziła bramce Piasta w 53 minucie. Po dobrze rozegranym rzucie rożnym do piłki dopadł Maciej Gajos, którego uderzenie głową wybronił jednak Plach. Piast na akcje zaczepne Lechii odpowiedział za to najlepiej jak mógł. W 67 minucie po perfekcyjnie wykonanym rzucie rożnym przez Hateleya do piłki na 3 metrze dopadł Mosór i uderzeniem głową pokonał bramkarza gości. Dla 19 letniego zawodnika była to pierwsza bramka w Ekstraklasie i trzeba przyznać, że bramka w pełni zasłużona.
Piłkarze z Gdańska próbowali kilkukrotnie odpowiedzieć na bramkę zdobytą przez Piasta i byli tego blisko w 88 minucie za sprawą Łukasza Zwolińskiego. Napastnik gdańszczan jednak nie skorzystał ze świetnego dośrodkowania w pole karne i zamiast umieścić piłkę w siatce – ta ugrzęzła mu pod nogami. Z kolei Piast kilkukrotnie próbował podwyższyć wynik. Najlepszą okazję do tego miał w 89 minucie Alberto Toril. Hiszpan został obsłużony w polu karnym fenomenalnym podaniem od Chrapka, ale w sytuacji sam na sam trafił wprost w bramkarza Lechii. Na szczęście, mimo tego po końcowym gwizdku to piłkarze i kibice Piasta mogli wspólnie świętować pierwsze domowe zwycięstwo w 2022 roku.
Plusy i minusy
Jakość w obronie
Po raz kolejny musimy pochwalić grę defensywną Piasta. Tym razem skupimy się jednak na najmłodszym zawodniku formacji defensywnej – Arielu Mosórze. Młody zawodnik Piasta zaliczył kolejny świetny występ w barwach drużyny z Gliwic. O ile w duecie z Tomasem Hukiem Mosór nie wyglądał aż tak efektownie, o tyle wraz z kolejnymi meczami robi ogromne postępy. 19 latek imponuje przede wszystkim spokojem w poczynaniach defensywnych. Pomimo młodego wieku nie panikuje i w większości przypadków podejmuje prawidłowe decyzje. Podkreślenia wymaga fakt, że pomimo tego, iż prawonożny obrońca ustawiony został na lewej stornie trzyosobowego bloku obrony nie widać u niego spadku jakości. Co więcej coraz częściej do wyprowadzania piłki wykorzystuje swoją słabszą (lewą) nogę.
W tym miejscu podkreślenia wymaga także kwestia wyprowadzania piłki przez Mosóra. Obrońca Piasta nie ogranicza się wyłącznie do podań do najbliższego partnera z zespołu. Niejednokrotnie Ariel przyspiesza grę drużyny długimi podaniami aktywizując zawodników ofensywnych. Oczywiście, każdy powinien zdawać sobie sprawę, że wciąż młody obrońca musi pracować nad wieloma aspektami gry. W tym celnością swoich podań i utrzymywaniem koncentracji na odpowiednio wysokim poziomie przez cały czas trwania spotkania. Jednak po raz pierwszy od dawna można odnieść wrażenie, że w Piaście znalazł się młody zawodnik, który zaraz trafi do którejś z mocniejszych (zachodnich) lig. W ewentualnym transferze, a raczej wysokości ewentualnej kwoty przeszkodzić może wzrost obrońcy. 178 cm – bo tyle mierzy Mosór według oficjalnych statystyk – może odstraszać znaczną część zainteresowanych klubów. Jednak wydaje się, że w zespołach grających trójką obrońców zawodnik wychowany w Legii Warszawa może stanowić ciekawe i dosyć tanie wzmocnienie.
Murawa i kłopoty z ofensywą
Wśród największych minusów sobotniego spotkania ponownie wskazać należy kwestie, która nie funkcjonują od kilku spotkań w drużynie Piasta. Murawa i jej stan stanowi główny punkt rozmów na temat domowych spotkań Piasta. Temat ten powraca co roku, jednak stan nawierzchni, na której w Gliwicach przyszło rozgrywać piłkarzom w sezonie 2021/22 jest wręcz katastrofalny. Gorzej, że z informacji uzyskanych przez nasz portal wynika, że klub nie planuje wymieniać murawy. Działacze Piasta pokładają nadzieję w zbliżającym się ociepleniu i aż miesięcznej przerwie od domowych spotkań. Najbliższy mecz u siebie Piast rozegra dopiero 9 kwietnia z Górnikiem Łęczna. Pozostaje jednak pytanie – czy murawę w takim stanie będzie można jeszcze uratować? Nie skazujemy starań greenkeeperów na kompletne fiasko. Jednak patrząc na aktualny wygląd murawy próżno szukać w tym zakresie optymizmu.
Z perspektywy trybun próżno szukać także pozytywów w grze ofensywnej zespołu. Wśród zawodników tej formacji widać jakość, jednak nie stanowią oni kolektywu. Kamil Wilczek długimi momentami pozbawiony jest wsparcia kolegów i poprzez grę długimi piłkami skazany jest na siłową walkę z obrońcami rywali. Damian Kądzior stanowi jasny punkt zespołu, jednak w wielu sytuacjach wciąż widać brak zrozumienia z partnerami z zespołu. Vida i Sappinen na pozycji numer 10 nie pokazują niczego pozytywnego. Pozytywne wrażenie w meczu z Lechią sprawił natomiast Tihomir Kostadinov. Jednak reprezentant Macedonii Północnej w skali rundy grał za mało by można było już go oceniać.
Wydaje się, że w drużynie Piasta brakuje nowych schematów ofensywnych, które mogłyby zaskoczyć rywali. Zespół z Gliwic bazuje na stałych fragmentach gry i biorąc pod uwagę wykonawców w zakresie uzyskiwanych punktów przynosi to efekty. Lecz aby na stadion przyciągnąć kibiców nie wystarczy kilkukrotnie zagrozić rywalom po stałych fragmentach gry. Kibice przychodzący na stadion oczekują widowiska, a tego w Gliwicach nie znajdują. Jako urodzeni optymiści mamy wciąż nadzieję, że wraz z poprawą pogody poprawi się również i gra zespołu. A co za tym idzie już wkrótce będziemy mogli oglądać piłkę przyjemną dla oka.