Piastunki miały ogromne kłopoty w spotkaniu z Miedziowymi, lecz po momentami heroicznym boju wywalczyły 3 punkty. Były zwroty akcji, sporo walki i przede wszystkim kapitalny gol Damiana Kądziora. Te wydarzenia złożyły się ostatecznie na największą możliwą pulę punktów dla Niebiesko-czerwonych. Ostatecznie to spotkanie zakończyło się zwycięstwem 1:0!
Ekstraklasa kocha heroizm i dramatyzm, piękne zwroty akcji, efektowne i efektywne gole. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że o ile tego pierwszego nie było prawie wcale, to jednak dramaturgia i heroizm w tym spotkaniu czuły się jak u siebie. Dawno nie pamiętam takich nerwów, jakie przeżywaliśmy! Przecież nawet mecz z Cracovią pokazał nam, jak bardzo łatwo roztrwonić tak nikłą przewagę. Trzeba było też pamiętać o tym, jak kiepsko radziły sobie Piastunki pod przerwie w Mielcu. Na uwadze mieliśmy też informacje, jakie o naszym rywalu dostarczył Bartek tutaj. Tak po krótce można byłoby opisać to spotkanie, ale na szerszą analizę i podsumowanie zapraszam osobiście.
Obóz gości i ich problemy.
Trener Fornalik ma mnóstwo problemów na początku tego sezonu. Miedziowi nie punktowali i wciąż osuwali się w dół tabeli. W spotkaniu z Lechem od początku zagrał Kurminowski, ale szybko zastąpił go Sejk. Zagłębie nie grało jednak źle. Kolejorz miał ogromny kłopot z Pomarańczowymi i cudem wywalczył 3 punkty. W Lubinie zagrali oni ustawieniem 1-4-2-3-1 z Radwańskim i Makowskim wspierającymi defensywę. Tymczasem w Gliwicach zaskoczył. Radwański i Kurminowski stracili miejsce w składzie, a zastąpili ich Dąbrowski i Sejk. Tak więc jedenastka gości w sobotnim spotkaniu wyglądała tak.
Skład Miedziowych na mecz z Piastem! 👊 pic.twitter.com/17D6PrngrN
— Zagłębie Lubin (@ZaglebieLubin) August 24, 2024
Zmazać czarną plamę.
Wszystko nam pięknie układało się w tym sezonie! Graliśmy z polotem i traciliśmy mało bramek. Co prawda „Gieksa” dwa razy nas ukąsiła, ale i tak podstawy do optymizmu były spore. Przyszło jednak podkarpackie wietrzenie głowy! To było jak uderzenie pioruna. Jak pisałem w artykule tutaj, to bardziej jakaś alternatywna wersja Piasta pojechała do Mielca. Dlatego też niektórzy bardziej pesymistyczni kibice obawiali się tego meczu i jego wyniku. Przyznam szczerze, że i we mnie to wydarzenie zasiało pewną niepewność! W Mielcu trener Vuković postawił na Kostadinova, ale Tiho woli chyba wejścia z ławki. Razem z Dziczkiem popełniali mnóstwo błędów. Macedończyk zagrał zresztą katastrofalnie i już w przerwie został zmieniony. Zatem w meczu z Miedziowymi szkoleniowiec Piasta powrócił do pierwotnych ustawień z tym, że od początku na lewym wahadle zagrał Drapiński a na skrzydle Kądzior. Dlatego w sobotę wystąpiliśmy od początku w takim składzie.
No to jest! Wyjściowa XI Piasta! 🔵🔴
🔜 #PIAZAG! pic.twitter.com/u3JsT3lzVs
— Piast Gliwice (@PiastGliwiceSA) August 24, 2024
Gol, który zmienił obraz.
Piastunki w tej części wyglądały naprawdę źle. Podobnie jak w Mielcu, szybko rywal wszedł na właściwe obroty. Raz po raz sunęły akcje na bramkę Placha, ale centr w pole karne nie potrafili Lubinianie zamienić na gola. Inna sprawa, że Czerwiński z Hukiem radzili sobie z rosłymi piłkarzami Pomarańczowych we własnym polu karnym. Co gorsza, Drapiński nie radził sobie na skrzydle z Pieńką i wspierającym go Grzybkiem. W 12 minucie goście przeprowadzili pierwszą groźną akcję. Makowski podał piłkę do Maty, a ten zacentrował w pole karne. Do futbolówki doszedł Wdowiak, jednak głową uderzył bardzo anemicznie. W 17 minucie poprawił się na tyle, że Plach musiał piąstkować ją do boku. W 26 minucie zobaczyliśmy wreszcie Niebiesko-czerwonych. Pyrka złamał do środka i zamiast podać Ameyawowi, sam uderzył na bramkę Hładuna. Wyszła z tej próby przypadkowa asysta do Chrapka! Pomocnik Piasta był na spalonym. Potem doszło do zmiany Drapińskiego na Mokwę. Igor miał kłopoty żołądkowe i nie mógł po prostu kontynuować gry. W 33 minucie Rosołek zacentrował w pole karne. Tam do piłki chciał dojść Kądzior, ale Hładun wybronił ten strzał. W 45 minucie z kolei, zobaczyliśmy kapitalnego gola.
Bramka.
Pamiętacie, gdy mówiłem, żeby zwrócić uwagę na sytuację Pyrki z 26 minuty. W 45 minucie Kądzior złamał tak samo akcję do środka, minął Ławniczaka i uderzył po prostu przepięknie. Piłka dostała wewnętrznej rotacji i wpadła tuż pod spojenie lewego słupka z poprzeczką świątyni Hładuna. Stadion oszalał, a pomocnik Piasta utonął w objęciach kolegów z ławki.
DAMIAN KĄDZIOR! ALEŻ GOL! 😎
Dłuższą chwilę musieliśmy poczekać na otwarcie wyniku w Gliwicach, ale było warto 😁
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/pilqHvfqwp
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 24, 2024
Wkrótce potem sędzia Raczkowski gwizdnął na przerwę. Można było tę połowę podsumować tak. Kapitalny gol przysłonił słabszą grę Piasta. Piastunki miały więc sporo szczęścia.
Połowa dramatyzmu, heroizmu i zmian.
To co działo się w drugiej części, tego nie wymyśliłby nawet mistrz horroru Edgar Allan Poe. Sytuacje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Trener Fornalik dokonał wartościowych zmian, ale jego piłkarze mieli kłopoty z odwróceniem wyniku. W 52 minucie zaatakowały Piastunki. Kądzior dostał podanie od Rosołka i uderzył ponownie. Tym razem jednak rykoszet Dąbrowskiego spowodował, że futbolówka minęła bramkę. W 58 minucie Dziczek też spróbował szczęścia, ale ta próba była fatalna. W 59 minucie zaatakowali goście. Mata dośrodkował do Pieńki. Ten wkręcił Mokwę i uderzył na bramkę Placha. Piłka odbiła się od Mokwy i trafiła do Sejka. Czech huknął bez przyjęcia, ale piłka trafiła najpierw udo Tomasiewicza, a potem w jego rękę. Raczkowski mógł podjąć tylko jedną decyzję. Nie ma jedenastki, mimo błagań Pomarańczowych. W 72 minucie kosztowny błąd Mokwy próbował wykorzystać Pieńko. Dośrodkował w pole karne, a tam z woleja uderzył ponad bramką Makowski.
Końcówka spotkania.
Do tego czasu doszło jednak do poważnego dramatu. Wpierw urazu doznał Rosołek, a potem wielokrotnie na murawę legł kapitan Piasta. Walczył jak lew, ale ostatecznie poważny skurcz go pokonał. Co gorsza przepis mówił jasno. Nie można dokonać więcej zmian w połowie i dlatego już do końca zagraliśmy w dziesiątkę, mimo braku czerwonej kartki i szansy na jeszcze jedną zmianę. Od tego też momentu nasiliły się ataki gości. Próbowali szczęścia Sejk, Pieńko, Radwański, Ławniczak i Kurminowski. Piast bronił się rozpaczliwie, bo nawet trudno mu było utrzymać się dłużej przy piłce. trener Fornalik dokonywał kolejnych zmian. Szczególnie aktywny był w tym czasie Szmyd, który próbował wywieść w pole Pyrkę. Ten nie dał się jednak koledze z reprezentacji u- 21! W końcu po 6 minutach doliczonego czasu, udało się dowieźć podopiecznym Vukovicia ten wynik do końca. Uczynili to bardzo często niemal w ofiarny sposób, rzucając się nawet pod nogi rywalowi.
Tymczasem sędzia Raczkowski gwizdnął po raz ostatni i na stadionie słychać było ogromny głaz spadający z serca. Taki mecz musi być jednak ostrzeżeniem dla Piasta w kontekście następnego bardzo trudnego wyjazdu do Częstochowy. Co warto wspomnieć, zwycięstwo zadedykowano trenerowi Vukoviciovi, który w niedzielę obchodził urodziny.
http://www.90minut.pl/news/333/news3336853-PKO-BP-Ekstraklasa-Piast-1-0-Zaglebie-L-.html
Powiedzieli po meczu.