Inne

Piękny Jubileusz (Część II) Złoty sezon

Piękny Jubileusz (Część II) Złoty sezon

Jak wspomniałem w poprzedniej części, życie trenera różami usłane nie jest. Zdarzają się piękne triumfy, lub spektakularne klapy. Fornalik przeszedł prawdziwą szkołę życia z Piastem w tamtym pamiętnym sezonie, ale zarazem udowodnił malkontentom nawet takim jak ja jedno.

Możecie nas krytykować, możecie psy na nas wieszać, ale zrobiliśmy to, czego oczekiwał od nas Zarząd!

Tak zdecydowanie, to można oddać naszemu Jubilatowi. Cokolwiek postanowi, to trzyma się wciąż szeroko zakreślonego planu. Jest perfekcjonistą w tym, że zawsze dąży do wyznaczonego celu. Możemy pomstować na styl, na siermieżną taktykę, ale nie ukrywajmy jednego. Piast z Fornalikiem przy boku jak kot zawsze spadnie na 4 łapy. To jest pewna wizytówka zespołu pod jego wodzą w Ekstraklasie. Dzisiaj dla nas jest to oczywiste. Jednak zadajmy sobie pytanie, kto w maju 2018 roku przy Okrzei mógł przypuszczać, że następny sezon będzie największym w historii klubu?

 

Misja, nie powtórzyć błędów z poprzedniego sezonu

Zadanie jakie postawiono przed naszym jubilatem było niełatwe. Fornalik zapewne w lipcu czy sierpniu nie zastanawiał się nad tym, jakiego szampana wypije po zdobyciu Mistrzostwa. Nie miał powodu o tym myśleć, zwłaszcza, że w zasadzie zespół musiał budować prawie od nowa. Odszedł przecież niezwykle pożyteczny Martin Bukata. Z klubem pożegnali się Radek Murawski, Sasha Zivec, Patrik Mraz a na domiar złego w przerwie zimowej poprzedniego sezonu klub opuścił Hebert. Na całe szczęście dla Fornalika, przy Okrzei nie próżnowano podczas okienek.  Do klubu przyszły praktycznie późniejsze symbole i podpory Piasta. Kontrakty podpisali wtedy Kuba Czerwiński, Jorge Felix, Piotr Parzyszek czy Mikkel Kirkeskov.

Oczywiście wszystkie te elementy trzeba było składać do kupy i pewnie nikt wówczas nie był przekonany co do tego, że te nabytki zrobią taki wynik.

W drodze po tytuł

Charakterystycznym dla zespołów Fornalika jest co tu ukrywać słabsze wejście w sezon. Gonimy wówczas czołówkę i łapiemy z nią kontakt, podczas udanych rund wiosennych. Jednakże rozgrywki w 2018/2019 były w naszym wykonaniu inne. Już na starcie bowiem zanotowaliśmy aż 9 oczek za zwycięstwa nad Zagłębiem Sosnowiec, Pogonią Szczecin i Zagłębiem Lubin. Co prawda przytrafiła się zadyszka w postaci porażek z Legią u siebie i Jagiellonią na wyjeździe, ale potem zdobyliśmy w 3 meczach 7 kolejnych punktów. Dzisiaj przecieramy oczy ze zdziwienia, ale kiedyś faktycznie Piast punktował na jesieni aż miło. Rundę zakończyliśmy co prawda przypadkową porażką w Kielcach, ale do tego czasu zgromadziliśmy aż 25 punktów!

Ostatecznie na koniec tej rundy zajmowaliśmy miejsce 4 ze stratą 6 punktów do liderującej Lechii Gdańsk.

Początek rundy wiosennej nie był już w wykonaniu naszego zespołu tak spektakularny. W pierwszych trzech kolejkach zanotowaliśmy remisy z Sosnowiczanami i Miedziowymi, ale znowu dość pewnie udało się pokonać Portowców. Niestety ponownie nie udało się pokonać Legii, Cracovii i Jagiellonii, choć z tymi ostatnimi wywalczyliśmy punkt. Zespół wpadł w mały kryzys, a na szkoleniowca posypały się gromy i krytyka. Była ona uzasadniona zwłaszcza, że Zarząd oczekiwał od niego ulokowania się w grupie mistrzowskiej. Skoro w tym okresie udało się ugrać tylko 6 punktów w 6 kolejkach, to faktycznie do czynienia mieliśmy z poważnym kryzysem formy. Co ciekawe, doszło wówczas do śmiesznej sytuacji. Piast zanotował dotychczas 41 oczek, ale szkoleniowiec podczas wywiadu powiedział:

My wciąż nie mamy zagwarantowanego utrzymania! 

Krytyka zarządu i kibiców tylko pomogła zespołowi, bo w kolejnych 5 kolejkach zdobyliśmy maksymalną ilość 15 punktów i naszą świetną serię zakończyła dopiero porażka 2:0 z Lechią w Gdańsku. Jak się okazało, był to wypadek przy pracy, bo w kolejnych 3 kolejkach zdobyliśmy 7 punktów. Tak więc z pewnym trzecim miejscem w tabeli zagwarantowaliśmy sobie występy w grupie mistrzowskiej. Pierwszy punkt planu został więc przez sztab zrealizowany.

Wyścig po tytuł

Choć Piast zasadniczą część rozgrywek ukończył łącznie z 53 punktami, droga do sukcesu była daleka. Na dodatek przewagę nad nami wciąż dużą miały zespoły, których ani razu dotychczas w sezonie nie udało się nam pokonać czyli Legię i Lechię.

Pech chciał, że już na starcie tej rundy przyszło nam mierzyć się z liderem w Gdańsku i tym razem wyszliśmy z tego starcia z 3 punktami. Piękną bramkę najpierw strzelił Piotr Parzyszek, a w doliczonym czasie gry, nieskutecznych w tym dniu rywali pogrążył Jorge Felix! Zmniejszyliśmy więc stratę do gdańszczan z 9 do 6 punktów. Niestety dla naszego Jubilata i jego świty, Pasy nie sprawiły niespodzianki w tej kolejce i Legioniści utrzymali nad nami przewagę.

Kolejny mecz zagraliśmy u siebie z Zagłębiem Lubin i również po bramce Piotra Parzyszka zdobyliśmy 3 punkty. Ważne oczywiście dla nas były też korespondencyjne spotkania w Szczecinie, gdzie Lechia po niesamowitym boju pokonała rywali w derbach Pomorza 4:3 i porażka Legii w Poznaniu 0:1. Sytuacja zmieniła się nieco na naszą korzyść, bo obie drużyny miały nad nami już tylko 6 punktów przewagi.

Punkt zwrotny

Niezwykle ważne dla układu tabeli było spotkanie między naszymi bezpośrednimi rywalami do tytułu. Górą w tej bitwie była Legia, która w Gdańsku wygrała 3:1. Z racji tego, że udało nam się wygrać starcie z Pasami w Gliwicach, do Lechistów traciliśmy już tylko 3 oczka i pojawiła się nadzieja na to, że uda się powtórzyć sukces i wywalczyć srebrny medal. Zadanie było bardzo trudne, bo czekała nas potyczka z Legią w Warszawie.

Ten mecz przeszedł do legendy, a po centrze Koncziego i niesamowitym woleju Gerarda nasz sektor oszalał ze szczęścia. Zwycięstwo 1:0 zmniejszyło  stratę Piastunek do jedynych 3 punktów, a na dodatek Zielonobiali przegrali w Krakowie.

Już wtedy dziennikarze pytali szkoleniowca wprost, czy Piast idzie po tytuł?

Najbardziej zwariowane 5 minut w historii Piasta

W tym pamiętnym sezonie nie sposób wspomnieć o chyba najbardziej niezwykłym meczu tej rundy, czyli spotkaniu z Jagiellonią w Gliwicach. Prowadziliśmy po golu Valencii 1:0, ale to co wydarzyło się w ostatnich minutach tego starcia z 12 maja 2019 roku, przeszło do historii rozgrywek! Najpierw błąd popełnił Sedlar, który faulował w 87 minucie Poletanovicia i sędzia Przybył wskazał na wapno. Imaz z zimną krwią wykonał jedenastkę, choć Kuba Szmatuła był naprawdę bliski sparowania futbolówki.

To nie zniechęciło Piasta, bo zaledwie minutę później przeprowadziliśmy kontrę. Felix nie wykorzystał okazji, ale Tomek Jodłowiec po niesamowitym wprost woleju dał nam ponowne prowadzenie. Okrzei oszalało a rezerwowi i Tomasz Fornalik wbiegli na boisko!

Na tym nie skończył się horror przy Okrzei. Sedlar w 93 już minucie ponownie faulował w polu karnym tym razem Imaza. Hiszpan podszedł do piłki, ale Kuba wyczuł go i sparował futbolówkę na rożny. Stadion oszalał, a szkoleniowiec zrywając się z ławki, odniósł drobną kontuzję. Po tym szalonym meczu podczas konferencji żartobliwie powiedział:

Nikt w zespole nie odniósł kontuzji, poza mną!

Opinie o Piaście i remis w Szczecinie

Po tak szalonym meczu, chyba już nikt nie miał wątpliwości, że ten sezon Piast będzie miał bardzo dobry. Opinie kibiców były optymistyczne, a pojawiały się już nawet głosy, że Piastunki idą po tytuł. Co ciekawe środowiska dziennikarskie szczególnie na szczeblu centralnym zaczęły ostro debatować na temat ewentualnej, kolejnej straconej szansy gry polskiego klubu w Lidze Mistrzów. Nikt nie wierzył w Piasta i jego realną siłę i raczej te wyniki poczytywał jako słabość rywali do tytułu, tymczasem sztab i jego zespół robili swoje.

O meczu w Szczecinie w zasadzie niewiele możemy powiedzieć. Wynik 0:0 nie satysfakcjonował z pewnością żadnej ze stron, ale co tu ukrywać my mieliśmy znacznie więcej do stracenia. Sztab zdecydował się na defensywne ustawienie 4-3-2-1 wobec ofensywnie nastawionego rywala i to dzisiaj wydaje mi się złym posunięciem. Ostatecznie jednak przy niespodziewanych porażkach Legii 0:1 z Jagiellonią i Lechii 1:2 z Lechem, wywalczyliśmy bardzo cenny punkt i pozostało nam do rozegrania już tylko jeden mecz z Lechem w domu.

Nastroje przed meczem

Ten ostatni mecz wzbudzał zrozumiałe emocje. Obie drużyny mogły tylko wywalczyć tytuł w przypadku zwycięstwa tego drugiego lub jakiejkolwiek straty punktów przez oponenta. Wobec powyższego, co chwilę szły absurdalne w treści ataki. Brylował w tym wciąż broniący tytułu Mistrz Polski. W końcu na zarzuty Legii wobec ewentualnej gry nie fair Lecha w Gliwicach Fornalik odpowiedział:

Jestem trochę zdziwiony apelem prezesa Legii do Lecha o postawę fair w meczu z nami. Jeden mecz może zadecydować o tytule, ale żeby go zdobyć, trzeba walczyć przez cały sezon. Mamy bojowe nastawienie i wiemy o co gramy. Przeszliśmy całą tą drogę i jutro jest ostatni dzień!

Nie oznacza to jednak, że sztab miał prawo lekceważyć gości z Poznania. Kolejorzowi ta runda niezbyt powiodła się i nie miał nawet szans na grę w Europejskich Pucharach. Notował jednak ważne zwycięstwa z Legią i Lechią, a to tylko utwierdziło Fornalika w przekonaniu, że trzeba do Poznaniaków podejść bardzo odpowiedzialnie. Wiedział więc, że będzie ciężko.

Ta ostatnia niedziela

Nigdy chyba w historii klubu z Gliwic nie było tylu kibiców na stadionie, jak w pamiętną niedzielę 19 maja 2019 roku. W słoneczny piękny majowy dzień zjawiło się aż 9,913 widzów, aby oglądać to spotkanie. Przyznam szczerze, że dla mnie to był szczególny dzień. Właśnie wtedy mój ojciec obchodził urodziny i takiego prezentu od sztabu, zespołu bardziej nie mógł sobie wymarzyć!

Pomny błędu popełnionego w Szczecinie, Fornalik zdecydował się na powrót do formacji 4-4-2 z wysuniętymi Valencią i Parzyszkiem. Blok defensywny stanowili Szmatuła, Pietrowski, Sedlar, Czerwiński, Kirkeskov, a w linii pomocy postawił na sprawdzony kwartet  Konczkowski, Dziczek, Hateley, Felix.

Obiecująca połowa

Nie weszliśmy dobrze w to spotkanie. Już w szóstej minucie Vujadinović zdecydował się na ponad 70 metrowy przerzut piłki do Wasielewskiego. Obrońca Lecha wyszedł groźnie sam na sam, ale został skutecznie powstrzymany  przez Mikela Kirkeskova. W 11 minucie Lech wykonywał rzut rożny lecz tak nieudolnie, że Valencia popędził do przodu. Podał piłkę do Jorge Felixa, lecz ten uderzył zbyt lekko na bramkę Putnocky’ego. W 21 minucie Felix zdecydował się na szaleńczy rajd. Minął Gajosa i Janickiego, ale jego strzał ponownie obronił Słowak. W 27 minucie Martin Konczkowski zdecydował się na przerzut za linię obrony, do wychodzącego Parzyszka. Ten wykorzystał nieporozumienie Putnocky’ego z Janickim i skierował futbolówkę do siatki. Można sądzić, że nasz jubilat mógł wtedy zdecydować się na bardziej defensywną zmianę, ale na całe szczęście nie podjął tej z pewnością złej decyzji.  Zwłaszcza że do końca połowy niebezpiecznie, ale też nieskutecznie atakował Lech.

Ostatni akord i Puchar w rękach

Mimo optycznej przewagi Lecha w końcówce pierwszej połowy, sztab nie zdecydował się na roszady w składzie. Druga połowa zaczęła się jak pierwsza od groźnych ataków gości. W 56 minucie znowu chybił Vujadinović. W 63 minucie koronkową akcję przeprowadzili goście. Darko Jevtić przerzucił piłkę na lewo do Kostevycha, ale bramkarz Piasta zachował się czujnie w tej sytuacji. W końcu sztab zareagował zmianami. Za bohatera I połowy wpuścił w 71 minucie Papadopulosa, a następnie w 80 Jodłowca za Konczkowskiego i  w 90 Gerarda Badię za Jorge Felixa. Zmiany uspokoiły grę.  Piastunki kontrolowały mecz i wyczekiwały upragnionego końca.

Doczekali się! W 94 minucie świetnie prowadzący tego dnia mecz Szymon Marciniak zagwizdał po raz ostatni i rozpoczęła się wielka piłkarska uczta!

 

 

 

 

 

 

Udostępnij

O autorze

Jestem gościem, którego największym sukcesem było poznać liczącą ponad 5 tys lat Historię różnych Cywilizacji na Świecie i nie zwariować. Piszę sobie w Piastinfo i od czasu do czasu komentuję mecze!

?>