W ramach 13 kolejki Ekstraklasy Gliwiczanie zmierzyli się w Szczecinie z Pogonią. Piastunki do tego spotkania nie przystępowały w roli faworyta, a prędzej drużyny do bicia. Piast bowiem nie tylko bardzo słabo rozpoczął kolejny sezon ligowy pod wodzą trenera Fornalika. Ale także od przeszło 8 ligowych spotkań nie potrafił znaleźć sposobu na pokonanie Dante Stipicy. Co prawda zespół z Gliwic rok temu w pucharowych zmaganiach pokonał Pogoń na wyjeździe, jednak był to wyjątek od łatwej do zaobserwowania reguły.
Ostatni raz piastunki w spotkaniu ligowym strzeliły gola Pogoni w grudniu 2018 roku. Nie trudno więc wskazać, że w piłkarskim świecie to cała wieczność. Mniej więcej taka, jaka minęła od mistrzostwa Polski zdobywanego przez Piasta. W tym roku za to to Pogoń pod wodzą nowego trenera prezentowała się znacznie lepiej. Szczecinianie znajdują się w czołówce tabeli mimo tego od początku sezonu zmagają się ze swoimi problemami. Problemy te uwidoczniło chociażby spotkanie wcześniejszej kolejki, w którym Pogoń uległa Stali Mielec aż 4:2. Po tym spotkaniu kibice ze Szczecina narzekali najmocniej na defensywę swojego zespołu, która wyglądała w tamtym meczu niczym szwajcarski ser.
Dość jednak o rywalach, gdyż Piast miał swoje własne problemy, które notorycznie powtarzają się od początku tego sezonu. W tym głównie problemy z ofensywą, kreowaniem okazji, a przede wszystkim strzelaniem bramek. Piast do meczu z Pogonią strzelił 12 bramek. Z czego większość, bo aż 7 były efektem starć z Górnikiem Zabrze i Stalą Mielec. Na nieszczęście Gliwiczan w ostatnich spotkaniach w zespole pojawiły się także problemy z defensywą. Po wypadnięciu z powodu kontuzji Ariela Mosóra zdecydowanie słabiej prezentować zaczął się Jakub Czerwiński będący do tej pory fundamentem obrony Piasta.

Szczęście dopisało
W ostatnich spotkaniach Piast miewał problemy w końcówkach spotkań, gdy gliwiczanie często tracili bramki. Sami zawodnicy w rozmowach poza kuluarami nie wiedzieli skąd takie problemy w ostatnich minutach spotkań. Czy jest to kwestia przygotowania fizycznego, czy też może bardziej problem mentalny. Nad aspektem fizycznym pochylimy się w osobnym artykule, ale kwestie psychologiczne wydają się być tutaj najlogiczniejsze. Zwłaszcza, że jak obliczył jeden z użytkowników twitter (@patryknx) bramka stracona z Widzewem była 97 bramką, którą Piast stracił od sezonu 2012/13 po 80 minucie. Na szczęście w spotkaniu z Pogonią szczęście dopisało Piastowi i pomimo wielu okazji rywala na wysokości zadania raz za razem stawał Frantisek Plach.
Los uśmiechnął się do Piasta także pod bramką rywali. Gliwiczanie byli bowiem tym razem nad wyraz skuteczni. W przeciągu całego meczu piastunki oddały jeden strzał celny i to właśnie ten strzał zapewnił zawodnikom z Gliwic cenny punkt. Sama akcja zasługuje przy tym na uznanie. Bardzo dobrze po prawej stronie odnalazł się Tomasz Mokwa, który dośrodkował w pole karne. Na szczęście Piasta dośrodkowanie to przeciął Damian Dąbrowski, a piłka spadła ostatecznie pod nogi Rauno Sappinena. Estończyk zachował się za to jak przystało na rasowego snajpera i strzałem po ziemi wpakował piłkę do bramki Pogoni. Dla zawodnika z Estonii była to pierwsza bramka w barwach Piasta i pozostaje mieć nadzieję, że nie ostatnia.
Głównym aktorem sobotniego widowiska był jednak inny zawodnik zespołu z Gliwic. Mowa bowiem o Frantisku Plachu. Słowacki bramkarz obronił, aż 6 strzałów lecących w światło bramki i obronną ręką wychodził z pojedynków z Luką Zahoviciem, czy Kamilem Grosickim. Dodatkowo w kilku sytuacjach los stawał po stronie bramkarza zespołu z Gliwic, jak choćby przy uderzeniu Damiana Dąbrowskiego. Uderzenie kapitana gospodarzy stanęło na poprzeczce, a piłka odbita od obramowania bramki spadła pod nogi jednego z obrońców Piasta.
Tytułowe szczęście dopisało Gliwiczanom także w sytuacjach spornych. Zwłaszcza sytuacja, w której piłkę ewidentne ręką zagrywał Jakub Czerwiński mogła zakończyć się odgwizdaniem rzutu karnego. Sędzia wybroni się ze swojej decyzji zważywszy na bliską odległość ręki od wybijającego piłkę Reinera. Mimo tego po raz pierwszy od dawna można mówić o spotkaniu, w którym sędzia pomógł zespołowi z Gliwic.

Nierozwiązane problemy
W dalszym ciągu jednak za nierozwiązane należy uznać dotychczasowe problemy Piasta. Co więcej spotkanie z Pogonią uwidoczniło tylko to co wiedzieliśmy od dawna. Pomimo korzystnego wyniku piastunki miały duże problemy ze stwarzaniem zagrożenia pod bramką rywali. W pierwszej połowie atak Piasta prawie nie istniał, a zdobyta bramka pomimo składnej akcji była dziełem przypadku. Znamiennym był za to fakt, że zdecydowanie najlepszy moment gry Piasta, a więc pierwsze 15 minut drugiej połowy zakończyło się bramką. Niestety bramką dla gospodarzy, którzy wykorzystali niefrasobliwość obrony Piasta. Oczywiście zważywszy na brak największe gwiazdy drużyny w postaci Damiana Kądziora gra Piasta nie może dziwić. Inną kwestią jest za to fakt, że również i z Kądziorem gliwiczanie wypadają w tym sezonie bardzo blado i w pełni zasadnie znajdują się na dole tabeli.
Kolejnym problemem Piasta jest także Frantisek Plach, a dokładnie brak następcy dla etatowego bramkarza piastunek. Jak wskazywaliśmy wcześniej Słowacki bramkarz był najpewniejszym punktem zespołu i kilkukrotnie ratował skórę kolegom z bloku defensywnego. Plachowi zostało w barwach Piasta wyłącznie 4 spotkania ligowe i wręcz pewnym jest, że zatrzymaniem tego zawodnika będzie niemożliwe. Po Placha ustawia się bowiem cała kolejka lepiej sytuowanych klubów ze Slovenem Bratysława na samym czele. Jednocześnie na widoku wciąż nie ma przygotowanego zastępstwa dla Słowaka. Oczywiście szanse może dostać rezerwowy bramkarz Karol Szymański, jednak jego dotychczasowa kariera i występy w barwach Piasta nie mogą nastawiać optymistycznie kibiców. Dodatkowym problemem będzie fakt, iż znaczna część zawodników związana jest kontraktami do końca czerwca względem czego niezwykle ciężko będzie o godnego następcę na którego Piasta byłoby stać.

Gdzie ta młodzież?
Kolejną kwestią, na którą w naszej opinii warto zwrócić uwagę jest wprowadzania i budowania zawodników. A zwłaszcza młodych piłkarzy. Od dawna słychać głosy, że trener Fornalik niechętnie rozmawia z zawodnikami na osobności. Co często nie odpowiada młodym zawodników. Dodatkowo gdyby nie przepis o młodzieżowców wielu zawodników w barwach Piasta nawet byśmy nie oglądali, gdyż trener woli stawiać na graczy doświadczonych. Nawet jeżeli jak Tom Hateley prezentują bardzo słabą formę. Do środkowego pomocnika nawiążemy jednak za chwilę, a tutaj skupimy się na dwóch postaciach, które bardzo dobrze prezentowały się w meczu z Widzewem.
Mowa bowiem o Michaelu Ameyaw i Gabrielu Kirejczyku. Obaj zawodnicy w nagrodę za dobry występ w poprzednim spotkaniu mecz z Pogonią rozpoczęli na ławce rezerwowych. Ameyaw pojawił się co prawda pod koniec spotkania, ale w naszej opinii już wcześniej prosiło się o zmianę słabo prezentujących się Michała Chrapka, czy też Jorge Felixa. Z kolei Kirejczyk w podziękę za udział przy golu w meczu z Widzewem nawet nie podniósł się z ławki rezerwowych. Młody napastnik musiał za to oglądać jak po 15 minutach od wejścia na boisko Kamila Wilczka zaczęły łapać skurcze. Co prawa kibice powinni przyzwyczaić się, że trener stawia wciąż na te same twarze. Jednak wydaje się, że gdy drużynie nie idzie warto jednak postawić na „świeżą krew”.

Wolno, czy wolniej?
Z kolei w środku pola Piasta w końcu możemy znaleźć zawodnika prezentującego ponad ekstraklasowy poziom. Mowa tutaj o Patryku Dziczku. Pomocnik Piasta coraz bardziej zaczyna odciskać swoje piętno na drużynie. Dziczek imponuje zwłaszcza opanowaniem i chęcią przyspieszania gry Piasta. Na drugim biegunie znaleźć możemy za to Toma Hateleya. Anglik w kolejnym już spotkaniu jest jednym z najsłabszych zawodników zespołu. Da się słyszeć wręcz prześmiewcze głosy, że gdyby był on młodym Polakiem, a nie starym Anglikiem to dawno już zasiadłby na ławce rezerwowych. Tymczasem Hateley gra i o ile do gry defensywnej pomocnika nie można mieć znacznych obiekcji. O tyle gra „do przodu” wciąż pozostawia wiele do życzenia.
W większości akcji Anglik potrzebuje co najmniej kilku kontaktów by przyjąć piłkę i odegrać ją do partnera czym daje czas przeciwnikowi na ustawienie się w obronie. Ponadto większość jego podań kierowanych jest do obrońców, czym Anglik jeszcze bardziej spowalnia i tak wolną grę zespołu. Nieprzypadkowo w ostatnich spotkaniach dało się nagminnie zauważyć sytuacje, gdy Patryk Dziczek omijał celowo Anglika co wymiernie wpływało na szybkość gry zespołu. Jednocześnie wydaje się, że zdecydowanie korzystniej na grę zespołu wpłynąć mogliby bardziej kreatywni pomocnicy – jak chociażby Grzegorz Tomasiewicz, czy Michał Chrapek. Obaj zawodnicy ustawiani są za to na bokach pomocy, które to pozycje nie są ich optymalnymi. Pozostaje więc mieć nadzieje, że sztab szkoleniowy wyciągnie wnioski i zaryzykuje odrobinę bardziej, w zakresie wyborów personalnych.
