W niedzielę o godzinie 17:30 rozegraliśmy pierwsze spotkanie po listopadowej przerwie reprezentacyjnej. Nie był to pierwszy lepszy mecz, lecz derby z Górnikiem w Zabrzu. Niestety nie był to dla nas udany wieczór. Zaprezentowaliśmy się słabo, a w dodatku byliśmy świadkami bardzo kontrowersyjnych decyzji ze strony arbitrów.
Utrudnione przygotowania
Trener Vuković nie gryzł się w język na przedmeczowej konferencji prasowej. Przyznał wprost, że na dwa dni przed meczem jego drużyna nie ma gdzie trenować. Opady śniegu sprawiły, że dotychczas wykorzystywane boisko było wyłączone z użycia. W dodatku parę dni wcześniej gruchnęła wiadomość o olbrzymich problemach finansowych Piasta. Jakby tego było mało, w dalszym ciągu kontuzjowany był Patryk Dziczek, a chorzy byli Czerwiński oraz Tomasiewicz. Na całe szczęście tych dwóch ostatnich poczuło się na tyle dobrze, by ostatecznie wyjść w pierwszym składzie.
W wyjściowej jedenastce Piasta było kilka zaskoczeń. W pierwszym składzie wyszedł Jakub Lewicki, co ciekawe nie zastępując Igora Drapińskiego, lecz grając na lewym wahadle. Od pewnego czasu trener Vuković kombinuje z ustawieniem Piasta, płynnie przechodząc z dwóch na trzech środkowych obrońców. Poza tym na dziewiątce Andreasa Katsantonisa zastąpił Fabian Piasecki. Cypryjczyk jak na razie nie potrafi się wstrzelić, a Vuković chciał zapewne nagrodzić Piaseckiego za bramkę z Motorem. Poza tym na boisku widzieliśmy raczej spodziewanych zawodników.
Fatalna pierwsza połowa
Niestety, pierwsze czterdzieści pięć minut to było najgorsze, co Piast do tej pory zaprezentował w tym sezonie. Górnik znacznie przeważał, nie pozwalał nam utrzymywać się przy piłce, co i rusz zagrażał bramce strzeżonej przez Placha. Spokojnie mogliśmy schodzić na przerwę z dwu-, albo i nawet trzybramkową stratą, i nikt nie czułby się pokrzywdzony. Przy życiu utrzymały nas świetne interwencje Fero Placha, ofiarny wślizg Igora Drapińskiego oraz… Aleksander Buksa, napastnik Górnika, który był tego dnia wyjątkowo nieskuteczny. Młodszy brat reprezentanta Polski miał co najmniej dwie wyśmienite okazje, lecz nawet z najbliższej odległości strzelił prosto w Placha. Brak straconej bramki był jednak jedyną dobrą nowiną w bardzo słabej pierwszej połowie. Piast potrafił odpowiedzieć jedynie główką Piaseckiego, kiedy to świetnie interweniował Szromnik. O deklasacji w pierwszej połowie niech powie statystyka „expected goals”: wynosiła ona 2,41xg dla Górnika i tylko 0,13xg dla Piasta.
Zmiana ustawienia
Już po 30 minutach pierwszej połowy trener Vukovic postanowił o zmianie systemu gry Piasta na ustawienie z czteroosobowym blokiem obronnym. Trzeba powiedzieć, że w tym meczu eksperyment z trzema środkowymi obrońcami się nie udał. Drapiński zszedł na lewą obronę, a Lewicki przesunął się wyżej na skrzydło. W przerwie zmieniony został również słabo wyglądający Miłosz Szczepański, za którego wszedł Tihomir Kostadinov. Trener Vuković chciał zapewne wzmocnić środek pola, który w pierwszej połowie zdominował Górnik.
Ta sztuka mu się udała. Piast w drugiej połowie wyglądał znacznie lepiej niż wcześniej. Wciąż nie zagraliśmy wybitnego meczu, ale zneutralizowaliśmy ataki górnika, który dużo rzadziej niż w pierwszych czterdziestu pięciu minutach zagrażał naszej bramce.
„Show” Lukasa Podolskiego
Wydawało się już, że mecz skończy się bezbramkowym remisem. Wtedy jednak swój popis rozpoczął Lukas Podolski. Raczej każdy, kto interesuje się Piastem, wie, że napastnik Górnika nie darzy nas wielką estymą. Zazwyczaj dało się to zauważyć za sprawą uszczypliwości przed, w trakcie czy po meczu, na które jednak można było przymknąć oko – w derbowej atmosferze można pozwolić sobie na więcej. Jednakże tym razem Podolski przekroczył pewną granicę.
Wykonał on wślizg z bardzo dużym impetem na Damianie Kądziorze. Wejście było od tyłu i na naprawdę dużej szybkości, z wyprostowaną nogą uniesioną nad ziemią. Komentatorzy oraz wielu ekspertów po zakończonym meczu zgodnie twierdzili, że wejście kwalifikowało się na czerwoną kartkę. Tymczasem Podolski… nie dostał nawet żółtej. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie zna już tylko Paweł Raczkowski oraz sędziowie VAR.
Po faulu Niemiec wykonał obraźliwy gest Kozakiewicza. To również umknęło uwadze sędziów.
Kilka chwil później padła bramka dla Górnika. Można by się zastanawiać, czy miałaby ona miejsce, gdyby na boisku nie było Lukasa Podolskiego, który absorbował obrońców Piasta. Jakby wszystkiego było mało, Podolski celebrując gola celowo i z impetem wbiegł w Jakuba Czerwińskiego. Za to zagranie sędziowie wspaniałomyślnie wręczyli mu żółty kartonik.
Piast próbował jeszcze gonić wynik. Niestety nerwów na wodzy nie zdołał utrzymać nasz kapitan. Sprowokowany wcześniejszym niesportowym zachowaniem rywali – co oczywiście nie jest usprawiedliwieniem dla jego równie godnego krytyki zachowania – uderzył on z otwartej dłoni siłującego się z nim Erika Janżę. Po zagraniu tym słusznie obejrzał czerwoną kartkę.
Nasz kapitan w przeciwieństwie do Podolskiego potrafił jednakże zachować klasę po meczu. Szybko na stronie Piasta pojawiły się długie przeprosiny. Podobnej refleksji zabrakło u Podolskiego, który po meczu nabijał się z faulu na Kądziorze. „Dzięki takim wślizgom wygrywa się trofeum i gra się w wielkich klubach. Pozdrawia Idiota z Zabrza” napisał, odnosząc się do krytycznych słów Gerarda Badii. Następnie jeszcze zaczepiał prezesa Piasta, sugerując, że ten specjalnie dla niego i Górnika Zabrze założył konto na portalu X (Twitter). Brzydkie zachowanie byłego mistrza świata.
Co nas nie zabije, to nas wzmocni
Niewątpliwie dla całego klubu i społeczności Piasta nastały trudne czasy. Kiepska forma, porażka w derbach i spore kłopoty finansowe sprawiają, że problemy zaczynają się nawarstwiać. W takich chwilach przede wszystkim musimy trzymać się razem. Pokażmy nasze wsparcie dla Piasta, licznie przychodząc na dwa ostatnie mecze domowe w tym sezonie, w których zmierzymy się z Lechem oraz Cracovią.