AnalizyInneOpisy

Sąd nad Piastunkami. Dziesiąta kolejka za nami.

Sąd nad Piastunkami. Dziesiąta kolejka za nami.

Ekstraklasa pędzi jak szalona. Nie zdążyliśmy się nawet obejrzeć, a tu już jest początek października! Można sobie zadać pytanie, jak to możliwe? Czas w futbolu biegnie nieustannie i o tym wiemy. Nawet nie zatrzymuje się na chwilę i tylko stawia nas przed faktami dokonanymi. Piastunki są już po 10 meczach (tuż przed 11 nastym) i dlatego postanowiliśmy dokonać pewnej formy rozliczenia obecnych dokonań Niebiesko-czerwonych. Tak więc proszę powstać, Sąd idzie!

Zanim jednak dokonamy rzeczonej analizy, warto wspomnieć o pewnej kwestii. Każda rozprawa musi mieć dwa swoiste elementy. Zawsze przedstawia dwie wersje wydarzeń, zarówno te oskarżenia, jak i obrony. Postanowiliśmy, że nie możemy być gorsi, bo inaczej naszą krytykę mogliśmy wrzucić do kosza. To jest oczywiste. Krytyka musi był obiektywną, żeby mogła być w pełni wiarygodna. Sąd nad Niebiesko-czerwonymi też powinien taki być. Zanim jednak dokonamy analizy, na początku rzućmy okiem na tabelę po sobotnich meczach.

 

tabela ekstraklasy

Widać wyraźnie, że znaleźliśmy się w takim użyję sformułowania kolarskiego szachu. Z jednej bowiem strony możemy zdobyć trzy punkty i awansować na 5 miejsce w tabeli, z drugiej przy porażce odjedzie nam Pogoń, być może Jagiellonia bądź Legia (obie rozegrają mecz między sobą) czy Cracovia. Można więc śmiało powiedzieć, że uciekliśmy z peletonu, tylko nie wiemy czy dojdziemy do ucieczki. Oczywiście trudno będzie wygrać w Szczecinie, ale Piastunki pokazały już, że nie jest to niemożliwe. Zanim to jednak nastąpi i siądziemy w fotelach, przejdźmy do podsumowania obecnych dokonań Piastunek.

Zaczęło się fantastycznie.

Szczerze mówiąc, przyzwyczajeni raczej jesteśmy do tego, że zwykle nie zaczynamy sezonu najlepiej. Tym razem jednak było inaczej. Co prawda tylko zremisowaliśmy z Cracovią przy Kałuży 1:1, ale gra Piastunek była momentami kapitalna. Pasy nie wiedziały co dzieje się na boisku, a zanim otrząsnęli się na dobre, już przegrywali po golu Jorge Felixa. Potem długo udawało nam się utrzymywać korzystny wynik, a nawet go powiększyć. Fabian Piasecki dostał znakomite podanie w uliczkę, ale jego bramkę anulował Var! Dopiero w końcówce gospodarze wyrównali. Sędzia Stefański nie zauważył faulu na Czerwińskim, puścił grę i van Buren pokonał Placha z bliskiej odległości.

http://www.90minut.pl/news/333/news3330643-PKO-BP-Ekstraklasa-Cracovia-1-1-Piast.html

Pisaliśmy o tym spotkaniu tutaj

O kolejnym meczu na Okrzei możemy rozpisywać się w samych niemal superlatywach. Co prawda przyjechał do nas vicemistrz Polski w kiepskiej formie, ale przecież nie można za to winić podopiecznych Vukovicia. Niebiesko-czerwoni zrobili swoje. Znowu pięknie zagrali w I części i bramki odpowiednio Ameyawa w 9 i Pyrki w 45 minucie załatwiły sprawę. Śląsk próbował odgryzać się w II połowie, ale ostatecznie wyjechał do Wrocławia z dorobkiem zaledwie dwóch żółtych kartek.

O tym meczu napisaliśmy w podsumowaniu tutaj

Sąd w takim wypadku mógł tylko ogłosić decyzję korzystną dla obrony.

Jeśli po dwóch kolejkach byliśmy zadowoleni, to co w takim razie powiedzieć o trzeciej? Tak złożyło się, że już wtedy przyszło nam zmierzyć się z najgroźniejszym możliwym rywalem w Ekstraklasie i to na dodatek w Warszawie. Co ciekawe, mecz odbył się 4 sierpnia i dlatego przed spotkaniem uczczono Powstańców warszawskich i zorganizowano piękną oprawę. Liczyli wszyscy, że piękne zwycięstwo nad Piastem uświetni obchody, ale Niebiesko-czerwoni zagrali chyba najlepszy mecz tego sezonu. Po golu Chrapka prowadzili 1:0 i dosłownie dominowali na placu. Pod koniec połowy nie ustrzegli się jednak błędu i Kramer głową pokonał Placha. W drugiej połowie mecz wyrównał się na korzyść gospodarzy, jednak to w końcówce oni nie upilnowali Tiho Kostandinova. Macedończyk posłał futbolówkę pod ladę, a Niebiesko-czerwoni utrzymali ten znakomity wynik do końca. To było coś fantastycznego i mieliśmy z Maćkiem Prudlem przyjemność komentować to spotkanie wprost ze stadionu.

http://www.90minut.pl/mecz.php?id_mecz=1935230

O tym spotkaniu pisaliśmy też tutaj

Nie wszystko złoto, co się świeci.

Chciałoby się powiedzieć chwilo trwaj, jednak sport bywa złośliwy. Mogliśmy uważać, że po takim zwycięstwie nad Legią, sukcesy kolejno nad Gieksą i Stalą były tylko kwestią czasu. Tak się jednak nie stało. Warto tylko wspomnieć, że w tych dwóch meczach wywalczyliśmy ledwie punkt! Sąd mógł być jeszcze pobłażliwy po remisie 2:2 w derbach przy Okrzei i golach Ameyawa i Chrapka, ale w Mielcu Piast zagrał po prostu katastrofalnie. Na podkarpaciu nic nam nie wychodziło i choć zespół wówczas trenera Kieresia znajdował się w strefie spadkowej, to jednak ograł nas wyraźnie. Przegraliśmy ten mecz 0:2 i z pokorą wróciliśmy do Gliwic. Nie dało się raczej nic miłego po tych spotkaniach napisać, a do tego powróciły stare demony nieskuteczności.

http://www.90minut.pl/mecz.php?id_mecz=1935237

http://www.90minut.pl/mecz.php?id_mecz=1935249

O kompromitującym występie w Mielcu napisaliśmy między innymi tutaj

Nic tak naprawdę nie dał nam kapitalny gol w derbach Ameyawa, skoro robiliśmy koszmarne błędy w obronie. Wystarczy tylko wspomnieć, że we wszystkich 3 wcześniejszych meczach straciliśmy tylko dwa gole, a w następnych dwóch już 4! Sąd w takim wypadku przychylić się może jedynie do zdania oskarżenia.

 

Zwyżka formy

Piastunki szybko chciały zmazać plamę z bardzo słabego spotkania ze Stalą. Udało się to już w najbliższym meczu, w którym podejmowaliśmy Zagłębie. Trudno powiedzieć, by było to piękne dla oka widowisko – mecz skończył się skromnym 1-0 – lecz jego prawdziwą ozdobą było rewelacyjne trafienie Damiana Kądziora. Skrzydłowy Piasta zszedł na lewą nogę i uderzył po długim słupku tak, że ręce same składały się do oklasków. W takich chwilach przypomina się, jak wielkie umiejętności drzemią w Kądziorze i jak bardzo życzylibyśmy sobie, by pokazywał je nam częściej. Zagłębie nic szczególnego nie zaprezentowało, a my mogliśmy cieszyć się z trzech punktów. Jak się później okazało, miał być to jeden z ostatnich meczów Waldemara Fornalika na stanowisku szkoleniowca Miedziowych.

http://www.90minut.pl/mecz.php?id_mecz=1935258

Piast lubi w tym sezonie ukąsić teoretycznie silniejszego rywala na jego terenie. Stało się tak w trzeciej kolejce z Legią i powtórzyło w Częstochowie. Warto podkreślić, że Piast wracał spod Jasnej Góry zwycięski po raz pierwszy w historii!

Ponownie mecz nie należał do porywających widowisk. Dość powiedzieć, że na pierwszy celny strzał czekaliśmy do 82. minuty. I choć można było odnieść wrażenie, że jeśli ktoś miałby sięgnąć po trzy punkty, to byłaby to drużyna Rakowa, to w 90. minucie to Piast otrzymał rzut karny. Niestety, egzekwujący go Patryk Dziczek uderzył bardzo słabo, przez co Kacper Trelowski był w stanie obronić jego strzał. I gdy już można było się wściekać, że tak dobra okazja nie została przez nas wykorzystana, to po rzucie rożnym zwycięską bramkę zdobył Michael Ameyaw. Jest to dość zabawny chichot losu, że niespełna tydzień później skrzydłowy był już piłkarzem… Rakowa właśnie.

http://www.90minut.pl/mecz.php?id_mecz=1935267

Sąd z tych dwóch wygranych meczów mógł więc tylko stanąć po stronie obrony.

O meczu z Zagłębiem więcej pisaliśmy tutaj, natomiast z Rakowem – tu.

 

Ofensywna niemoc bez Michaela Ameyawa

Na odejście Ariela Mosóra każdy z nas był przygotowany. W obwodzie mieliśmy zapasowych obrońców, później dodatkowo ściągnęliśmy Miguela Nobregę. Transfer Ameyawa był natomiast nagły i potoczył się bardzo szybko. Na taki rozwój wypadków nie był gotowy ani klub, który nie zdążył już ściągnąć zastępstwa, ani sztab, który jak na razie nie jest w stanie znaleźć sposobu na inne rozgrywanie akcji.

Było to widać już w meczu z Puszczą Niepołomice. Raz jeszcze nie było to najbardziej finezyjne spotkanie w dziejach futbolu. Dużo walki w środku pola, przepychanki, skupienie na stałych fragmentach gry – raczej typowy mecz z Puszczą. Remis 1:1 był zasłużony i uczciwy dla obu drużyn. Dość powiedzieć, że jedyną bramkę Piast zdobył po kuriozalnym błędzie jednego z zawodników Puszczy, który dotknął piłki ręką w zupełnie niegroźnej sytuacji. Kibice odetchnęli z ulgą, kiedy Chrapek wykorzystał rzut karny, Kewin Komar był bowiem blisko obronienia jedenastki. Można było opuszczać stadion z poczuciem niedosytu, w końcu jeśli chce się walczyć o coś więcej niż utrzymanie, mecze u siebie z zespołami pokroju Puszczy powinno się wygrywać. Z drugiej strony tak naprawdę nie daliśmy argumentów do sięgnięcia po coś więcej.

http://www.90minut.pl/mecz.php?id_mecz=1935277

 

Porażka w Sercu Łodzi

Następny był mecz wyjazdowy z Widzewem. Zespół z Łodzi bardzo dobrze zaczął sezon, a u siebie zawsze mógł liczyć na pełny stadion i głośne wsparcie z trybun. Mecz układał się tak, jak można było się spodziewać – Piast był solidny w obronie, lecz przy tym nie potrafił zaoferować niczego konkretnego z przodu. Do okolic pola karnego było nieźle, lecz potem jakby brakowało pomysłu, co z tą piłką zrobić dalej. Było sporo wrzutek, nie trafiały one jednak do nikogo. Zarówno Maciej Rosołek, jak i wchodzący w jego miejsce Fabian Piasecki byli zupełnie odcięci od gry. Widzew szybko objął prowadzenie i do końca meczu już go nie oddał. 1:0 i druga porażka w sezonie stała się faktem.

http://www.90minut.pl/mecz.php?id_mecz=1935287

 

Pucharowe wojaże

Starcie z Hutnikiem w Pucharze Polski było o tyle ciekawe, że można było przyjrzeć się nowym nabytkom Piasta. Aleksandar Vuković nie zwykł od razu wrzucać nowych zawodników do pierwszego składu, w związku z czym dopiero tutaj mieli oni szansę pokazać się w większym wymiarze czasowym. W podstawowej jedenastce wybiegli Andreas Katsantonis oraz Jakub Lewicki, na ławce zasiadł natomiast Miguel Nobrega. Szkoda, że ten ostatni nie zameldował się potem na boisku, tym bardziej że po błędach Miguela Munoza straciliśmy dwie z trzech bramek. Do okolic 80. minuty zdawało się, że Piast ma to spotkanie całkowicie pod kontrolą. Był zespołem lepszym, dojrzalszym, dokładniejszym. Dobrze wyglądał Katsantonis, który pełnił rolę niejako podwieszanego pod Piaseckiego napastnika bądź też ofensywnego pomocnika. To po jego groźnym strzale bramkarz odbił piłkę tak, że Piasecki mógł zdobyć swoją pierwszą bramkę w sezonie.

Potem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Po prostych błędach w obronie Piasta Hutnik zdołał zdobyć dwie bramki i doprowadzić do dogrywki. Zastanawiające może być to, że piłkarze z drugiego składu panowali nad meczem, a po wejściu kilku zawodników z „pierwszego garnituru” nasza gra się pogorszyła. W dogrywce Jorge Felix strzelił z rzutu karnego na 3:2, ale Hutnik ponownie zdołał wyrównać. Awans do następnej rundy przypieczętowaliśmy dopiero w karnych.

Hutnik Kraków 3-3 pd. k. 3-5 Piast Gliwice (90minut.pl)

 

Starcie z mistrzem Polski

Na ten moment ostatni mecz Piasta to spotkanie w Gliwicach z Jagiellonią Białystok. Aktualni mistrzowie Polski przyjeżdżali na Śląsk z zamiarem powrotu do czołówki tabeli. Niestety, Piast niespecjalnie im to zadanie utrudnił. Pomimo niezłego meczu kilku rezerwowych w Krakowie, trener Vuković zdecydował się do boju posłać tę samą jedenastkę co z Widzewem, z wyjątkiem napastnika – Rosołka zamienił Piasecki. Tak naprawdę nie miało to jednak większego znaczenia, ponieważ ponownie nie potrafiliśmy obsłużyć któregoś z napastników tak, by miał on choć jedną stuprocentową sytuację na zdobycie gola.

Najlepszą okazję mieliśmy bodaj na samym początku meczu, kiedy fatalne podanie jednego z zawodników Jagiellonii przechwycił Michał Chrapek. Miał trochę miejsca, mógł uderzać po długim słupku lub mocno po krótkim – wybrał jednak najgorsze rozwiązanie, zagrywał bowiem do pilnowanego Fabiana Piaseckiego. Piłka do napastnika nie dotarła, odbiła się gdzieś do Jorge Felixa, którego strzał został zablokowany. Do końca spotkania nie mieliśmy drugiej tak dobrej okazji. W nieco podobnej sytuacji Jagiellonia strzeliła jedyną, zwycięską bramkę.  Znów w obronie i środku boiska wyglądaliśmy przyzwoicie, ale potem brakowało pomysłu na przedarcie się przez dobrze funkcjonującą obronę zespołu z Białegostoku. Trzecia porażka i po bardzo dobrym początku zaczynamy zsuwać się w dół tabeli. Oby nie na długo.

 

Sąd na podstawie ostatnich meczów musiał niestety podjąć decyzję korzystną dla oskarżenia.

 

Na polepszenie sytuacji mamy szansę w niedzielę w Szczecinie. Pogoń u siebie jest bardzo groźna, a my chyba wpadliśmy w lekki dołek. Zadanie stojące przed nami jest trudne. Trener Vuković wraz ze sztabem musi zastanowić się, jak poradzić sobie z niemocą w ataku i ponownie zacząć punktować. Być może remedium na to będzie postawienie na piłkarzy sprowadzonych w niedawno zamkniętym okienku?

 

 

Udostępnij

O autorze

Jeden komentarz

Możliwość komentowania została wyłączona.

?>