W sobotnim spotkaniu Piast odniósł dwunaste zwycięstwo z Wrocławianami na poziomie Ekstraklasy. Gliwiczanie zagrali kolejne dobre wiosenne spotkanie. Z perspektywy kibiców Piasta cieszyć mogą nie tylko wyniki, ale przede wszystkim gra, która ustabilizowała się na wysokim poziomie.
Kontrola i dominacja.
Gliwiczanie po raz kolejny zaczęli spotkanie z większym animuszem spychając rywali do głębokiej defensywy. W pierwszej połowie to Piast, nie tylko był zespołem dominującym, ale piłkarze z Gliwic raz po raz zagrażali bramce Szromnika. Śląsk wyglądał na drużynę zagubioną i pozbawioną pomysłu na to jak zagrozić bramce Piasta.
Już w 7 minucie spotkanie po wrzutce z rzutu wolnego piłka spadła pod nogi niepilnowanego Michała Chrapka, który huknął prawą nogą z 16 metra trafiając w prawy słupek bramki strzeżonej przez bramkarza Śląska. Piłka jeszcze spadła pod nogi Wilczka, który jednak nie zdołał w nią trafić przy pierwszej możliwej okazji, jednak po minięciu rywali znajdujących się w polu karnym oddał kąśliwy strzał z ostrego kąta trafiając po raz kolejny w tej samej akcji w obramowanie bramki.
Na szczęście, Piast nie odpuszczał przeprowadzając raz za razem ataki bocznymi sektorami boiska. W 16 minucie Martin Konczkowski wygrał przebitkę w bocznym sektorze pola karnego po czym dośrodkował na głowę niepilnowanego Damiana Kądziora, który strzałem z 6 metra nie dał szans bramkarzowi.
Śląsk odpowiedział już w 25 minucie. Fabian Piasecki pewnie wykorzystał podyktowaną przez sędziego jedenastkę po nierozważnym zagraniu w swoim polu karnym Kamila Wilczka. Napastnik Piasta co prawda trafił w piłkę, jednak zrobił to z takim rozmachem, że wyprostowaną nogą kopnął jeszcze składającego się do strzału Wojciecha Gollę. Sytuacja na pewno kontrowersyjna, jednak w moim odczuciu Tomasz Kwiatkowski podjął słuszną decyzje. Wilczek wykonując wślizg w polu karnym musiał liczyć się z tym, że jest to zagranie niebezpieczne, a o ile stopklatki w tej sytuacji mogą być mylące, o tyle nagranie w rzeczywistym tempie jednoznacznie wskazuje, że zarówno impet zagrania, jak i odległość od Golli przemawiały za podyktowanie rzutu karnego dla gospodarzy.
Na szczęście, zawodnicy Piasta nie zrazili się po straconej bramce i w dalszym ciągu kontynuowali ofensywną grę. Upór ten przyniósł efekty i w 34 minucie Patryk Janasik po dośrodkowaniu z prawej strony przez Toma Hateleya wpakował ekwilibrystycznym strzałem piłkę w okienko swojej bramki. W tym miejscu trzeba docenić klasę strzelca, jednak znając ekstraklasowe realia pod bramką Piasta Janasik zapewne nie zachowałby, aż takiej zimnej krwi.
Gdy wydawało się, że zawodnicy obu drużyn zejdą z boiska przy wyniku 1:2 wydarzyła się sytuacja rzadko spotykana na polskich boiskach – odrobina magii niespotykana za często podczas piłkarskich zmagań. W 45 minucie po stałym fragmencie gry dla rywali Damian Kądzior przejął piłkę na wysokości własnego pola karnego po czym długim zagraniem posłał w bój osamotnionego z przodu Kamila Wilczka. Napastnik Piasta przyjął piłkę na połowie boiska po czym ruszył z piłką w kierunku bramki rywali. 34 letni zawodnik wygrał pojedynek z Verdascą, który z wysokości murawy mógł oglądać, jak zawodnik Piasta, nawija na zwód jednego z obrońców, zabawia się z bramkarzem, po czym na spokojnie umieszcza piłkę w siatce obok interweniujących pozostałych obrońców Śląska.
W drugiej połowie gra Piasta była bardziej rozważna i nastawiona na wynik. Drużyna trenera Fornalika mądrze broniąc się czekała na swoje szanse z kontrataków, które jednak po zmianach personalnych w obronie Śląska nie przychodziły już z taką łatwością jak miało to miejsce w pierwszej połowie. Jednak co najważniejsze z perspektywy kibiców Piasta linia defensywy złożona z Huka, Czerwińskiego i Mosóra wspierana przez wahadłowych niemal perfekcyjnie realizowała założenia nakreślone im przez trenera Fornalika.
Pomeczowe Plusy – stary dobry Piast
Po nieudanym początku rundy Piast na dobre wrócił na właściwe tory. Cieszyć może przede wszystkim gra obronna całego zespołu. Poza rzutem karnym wynikającym bardziej z braku rozwagi Wilczka, niż błędów obrony piłkarze z Wrocławia nie stworzyli sobie praktycznie żadnych poważnych okazji. Po nieudanej rundzie jesiennej, w której Piast tracił zbyt dużo i zbyt prostych bramek w końcu wydaje się, że trener Fornalik znalazł najlepsze ustawienie dla swojego zespołu. Blok defensywny złożony z agresywnie grających i szybkich środkowych obrońców wywiązuje się ze swoich zadań w pełni należyty sposób. W destrukcji wspomagany jest też przez Hateleya, który co prawda rzadko podłącza się do ataków, jednak dzięki jego pracy w większym zakresie za grę gliwiczan może odpowiadać Michał Chrapek.
Z kolei zmiana ustawienia jednocześnie pozwoliła rozwinąć się bocznym obrońcom Piasta, u których widać znaczne deklinacje do gry ofensywnej. Martin Konczkowski grający na pozycji wahadłowego jest w stanie uwidocznić swoje największe atuty, którymi są mobilność i umiejętność idealnego dorzucenia piłki do kolegów ustawionych w polu karnym rywali.
Jednocześnie, czy to Holubek, czy Katranis już w Piaście pokazywali, że mogą być wartością dodatnią w ofensywie i to gra defensywna obu zawodników stanowiła do tej pory największy problem. W meczu ze Śląskiem Holubek wspierany przez Ariela Mosóra zagrał co najmniej przyzwoicie – co dobrze wróży przed pozostałą częścią sezonu. Docenienia także wymaga, fakt że Mosór i Czerwiński wygrali aż 83% stoczonych pojedynków, co stanowiło najlepszy wynik indywidualny w tym spotkaniu.
Pomeczowe minusy – Sappinen i zmiennicy
Po sobotnim spotkaniu najbardziej niepokoić może z kolei występ Rauno Sappinena. Estończyk zakupiony z Flory Tallin zagrał bardzo słabą pierwszą połowę i został zmieniony przez trenera Fornalika już w przerwie spotkania. Napastnik w przeciągu 45 minut nie wygrał ani jednego pojedynku z piłkarzami rywali, nie wykonał ani jednego udanego dryblingu i aż 5 krotnie tracił piłkę. Wydawało się, że ustawienie Sappinen nieco niżej w strefie pomiędzy liniami rywali pozwoli mu na pokazanie jego największych atutów piłkarskich. Tymczasem Estończyk nie tylko nie odciążył Wilczka w walce z rywalami, ale również znikał na długie momenty nie stwarzając żadnego zagrożenia pod bramką rywali. Na pewno nie można skreślać napastnika już na początku jego przygody w Gliwicach – zwłaszcza że rzadko zdarza się by trener Fornalik stawiał na gracza od razu po jego przyjściu, jednak jego gra wymaga natychmiastowej poprawy i szybkiej adaptacji do specyfiki ekstraklasowego grania.
Niepokoić może również występ zmienników. Alberto Toril, który w końcówce spotkania zastąpił Wilczka, wyglądał na zawodnika, który mentalnie nie radzi sobie z utratą pozycji w podstawowej jedenastce i tylko pobłażliwości arbitra może zawdzięczać fakt, iż nie został przez niego wyrzucony z boiska w niedługą chwilę po swoim wejściu. Również i Arek Pyrka, który zastąpił Sappinena wypadł poniżej oczekiwań. 19 latek nie potrafił wykorzystać przestrzeni którą zostawiali mu obrońcy rywali. Przegrywał pojedynki fizyczne i biegowe, a co gorsza nie pokazał trenerowi, że to na niego powinien postawić w najbliższym meczu derbowym.
Z powyższego grona wypisuje się jedynie Michał Kaput, który wypadł bardzo dobrze zastępując Chrapka. Kaput kilkukrotnie zabłysnął wspomagając kolegów w kluczowych strefach boiska. Widać, że były zawodnik Radomiaka będzie stanowić w Gliwicach znaczną wartość dodatnią.
Statystki:
xG (spodziewane bramki) obu drużyn było niemal identyczne – 1,4 Śląsk i 1,37 Piasta
Najwyżej ocenionym przez system Intsatindex został Damian Kądzior z wynikiem 290 pkt
Ariel Mosór i Jakub Czerwiński wygrali 83% (10/12) stoczonych przez każdego z nich pojedynków.
Jakub Czerwiński aż 14 razy odzyskał piłkę
Rauno Sappinen nie wygrał żadnego pojedynku (0/4) i nie miał ani jedynego udanego dryblingu (0/1)
Kamil Wilczek miał 100% udanych dryblingów (4/4)