Czas biegnie nieubłaganie. Nie ma w nim jak to bywa w pociągach, rączki hamulca z napisem stop. Nie powiesz przecież, hej zatrzymaj się na chwilę i daj jeszcze nam tak ze trzy lata kariery. Popatrzmy, jak to zleciało. Od dnia powstania klubu minęło już 83 lata, a ludzie zmieniają się. Dzisiaj na Okrzei przychodzi młody nieopierzony jeszcze „świeżak”, odchodzą legendy. Właśnie teraz pożegnaliśmy jedną z nich. Kamil Wilczek mówi Pas.
- Napastnik znaczy Wilczek
- Z ziemi duńskiej do Gliwic
- Piastunek „na raty”
- Sezon znaczy uraz
- Dzięki Kamil
Co można powiedzieć o napastnikach Piasta na przełomie lat i trenerów, że jest to bodaj najbardziej niewdzięczna pozycja na boisku. Już o tym pisałem zresztą w artykule poświęconym Papenowi […] Klub zatrudnił przecież wielu piłkarzy występujących na tej pozycji, a ilu tak naprawdę potrafiło w tym środowisku pragmatyzmu fornalikowego czy szaleństwa latalowego odnaleźć się?
Napastnik o silnym śląskim wojowniczym sercu.
Wilczek pewnie mógłby być jednym z wielu ekstraklasowych napastników, gdyby nie jego głód goli. Już ta cecha świadczy o nim, jako o napastniku predatorze. Taki zawodnik ma niesamowity instynkt i nosa w strefach, gdzie pracuje. Pokazał to wielokrotnie, a jego ostatni gol z ŁKS-em aż nadto dobitnie o tym świadczy. Warto teraz liznąć troszkę historii!
Kamil przyszedł do Piasta w sezonie 2009/2010 z GKS-u Jastrzębia i już wtedy strzelał bramki. Nie miał ich pewnie zbyt dużo, ale na uwagę zasługuje występ z 15 sierpnia 2009 roku. To właśnie wtedy zanotował z Miedziowymi swój pierwszy double! Potem trafił jeszcze po golu z Polonią Bytom i Koroną! Co warto wspomnieć, były to bramki dające zwycięstwa! W sezonie następnym poszedł w drodze transferu definitywnego do Lubina, ale nie był to dla niego dobry okres. Potem w rozgrywkach 2013/14 powrócił na Okrzei i zaczął strzelać. Jego 9 bramek było dobrym osiągnięciem. W tym pamiętnym sezonie zanotował między innymi duble z Pogonią i Cracovią. Szczególnie cenny był jednak gol w derbach i ten z Legią!
Fenomenalny sezon.
Jeżeli o tych rozgrywkach można powiedzieć, że były udane, to co powiedzieć o następnych? To był Prime Kamila. Był jednym z najlepszych piłkarzy ligi, a jego 20 goli budziło podziw! Nie można zapomnieć o takich wyczynach, bo zostają zapisane w annałach. Wystarczy tylko odnotować, że ówczesny koronowany król strzelców zanotował hattrick z Legią i 4 gole z GKS Bełchatów. Ha, a jakie bramki wtedy padały.
Oczywiście to nie były jedyne wyczyny w tym sezonie. Z Lechem zanotował nie tylko bramkę, ale też i asystę! Jednym słowem Chapeau bas panie Kamilu!
Potem na fali tego sukcesu opuścił nas i wyjechał do włoskiego Carpi.
Z ziemi duńskiej do Polski.
Kamil wyjechał w świat, a my tymczasem graliśmy ze zmiennym szczęściem. Raz były sukcesy jak ten vicemistrzowski, innym rozpaczliwa obrona przed spadkiem. Przeklinaliśmy naszych napastników, albo wychwalaliśmy ich pod niebiosa. Nie jest to jednak czas, aby opowiadać o historii Piasta w tym okresie. Możemy tylko powiedzieć, że Kamil niestety nie był świadkiem naszych najwspanialszych sukcesów. Co więcej, był za to naszym katem w europejskich pucharach. Strzelił nam dwie bramki broniąc barw FC Kopenhaga. Co warto wspomnieć, podczas tego meczu spryciarz nie przyznał się, że przed pierwszą bramką zagrał zwyczajnie ręką i widział to Kuba Czerwiński.
Życie szło swoim torem przez kilka lat, aż w końcu Kamil postanowił wrócić do Gliwic. Co nim tak naprawdę powodowało, nie warto o tym tu pisać. Czy był słabszy niż jego rywal do miejsca w składzie, być może. To już jest tylko kwestią rozpatrywaną przez piłkarskich filozofów. Prawdą jednak jest to, że mógł obawiać się o swoje życie przechodząc z Broendby do właśnie FC! Jakiekolwiek nie były to powody, piłkarz powiedział Danii Farvel Denmark i wrócił tam, gdzie zawsze chciał zakończyć karierę. My z kolei przywitaliśmy go nie jak syna marnotrawnego, tylko dawno niewidzianego przyjaciela. Wilczek z wdzięczności za ten gest w sezonie 22/23 zanotował 9 goli w tym hattrick ze Stalą. Tak tylko przywitać mogą się najlepsi i najbardziej zasłużeni.
Sezon znaczy uraz.
Nie możemy niestety powiedzieć, że obecny sezon jest udany dla Kamila. Dość powiedzieć, że wszyscy nasi ofensywni piłkarze mają lub mieli większy kryzys w tegorocznych rozgrywkach. Zresztą trener Vuković mógłby powiedzieć to samo, co kiedyś jego wielki poprzednik Wdowczyk cytuję „Ah gdybym ja miał chociaż 1/2 napastnika, to zupełnie inaczej wyglądałaby nasza sytuacja w lidze.” Cokolwiek jednak by nie powiedział sam czy cytował kogoś, Wilczek nie jest bezpośrednio winny tej sytuacji. Praktycznie w większości meczów pauzował z powodu wciąż nie kończących się urazów. Nie mógł wspomóc swoich kolegów, a bywało, że nawet podczas treningów odnowiły się kontuzje. Dane z Transfermarkt.de jasno pokazują, ile meczów musiał opuścić.
https://www.transfermarkt.pl/kamil-wilczek/leistungsdaten/spieler/78590/plus/1?saison=2023
Na szczęście jednak Wilczek ma już te kłopoty za sobą. Zaczął też trafiać. Strzelił niezwykle ważnego gola z Wartą i ŁKS-em. Jeszcze ma czas podreperować te dokonania w meczu z Jagiellonią i Puszczą! W końcu chciałby powiedzieć Pas ze świadomością osiągnięcia najlepszego możliwego wyniku Piasta!
Czas podziękowań.
Powiedzieć ci dziękuję za te wszystkie gole i sezony wydaje mi się zbyt ubogie. Zrobiłeś bardzo wiele dla Piasta i już na zawsze zostaniesz Piastunkiem w sercu kibiców. Przede wszystkim jednak, życzę ci zdrowia i najlepszego na tej kolejnej drodze życia. Może wyszkolisz nowych kapitalnych napastników dla Piasta! To byłaby kolejna piękna zgłoska w twojej bardzo ciekawej i sytej w sukcesy karierze. Cokolwiek jednak nie zdecydujesz, tu zawsze będziesz mile widziany. Tu zawsze będziesz miał swoje miejsce!