W sobotę w ramach 24 kolejki PKO BP Ekstraklasy drużyna Piasta zmierzyła się w Lubinie z Zagłębiem. Po nie najlepszym meczu derbowym z Górnikiem kibice piastunek liczyli na powrót do dobrej gry prezentowanej w meczach wyjazdowych. Jednak piłkarze obu drużyn bliżej byli uśpienia widzów do popołudniowej drzemki.
W rundzie wiosennej to mecze na obcym terytorium sprawiały kibicom Piasta najwięcej radości. W Gliwicach ze względu na uwarunkowania niezależne od drużyny (stan murawy) gliwiczanie nie mogą pokazać pełni swoich umiejętności. Niestety mecz z Zagłębiem był całkowitą antytezą do jakichkolwiek twierdzeń dotyczących dwóch obliczy drużyny – tych domowych i wyjazdowych. Podczas meczu z miedziowymi widzowie mogli oglądać istne piłkarskie szachy. Szkoda tylko, że obie drużyny doprowadziły do obustronnego pata, na którym ucierpieli wyłącznie widzowie oglądający to „widowisko”.

Przyzwoita pierwsza połowa
Wydawało się, że obie drużyny będą zamierzały zawalczyć w sobotnim spotkaniu o pełną pulę punktów. Zagłębie, którego celem w tym sezonie jest utrzymanie musiało zwyciężać w kolejnych spotkaniach aby uniknąć degradacji. Z kolei Piast po niezłych ostatnich występach powoli zaczynał spoglądać w górę tabeli. Ewentualna wygrana drużyny z Gliwic pozwoliłaby na doskoczenie do grupy drużyn walczących w tym sezonie o 4 miejsce.
Po raz kolejny w tym sezonie to Piast zaczął ambitniej atakując drużynę gospodarzy wysokim pressingiem próbując przejąć piłkę już na połowie rywali. Z działań tych niewiele wynikało i piastunki stwarzały zagrożenie głównie po stałych fragmentach gry. W 16 minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym piłkę w pole karne dośrodkował lewą nogą Damian Kądzior. Po drodze tor lotu piłki przedłużył jeszcze Kristopher Vida, a piłka trafiła ostatecznie do ustawionego na 4 metrze od bramki Michała Chrapka. Pomocnik Piasta oddał strzał głową, jednak fenomenalnym refleksem popisał się Kacper Bieszczad. Młody bramkarz Zagłębia zdołał wybić z linii bramkowej piłkę, po czym przy dobitce Chrapka wyręczył go jeden z obrońców Zagłębia.
Kolejną dobrą okazję Piast stworzył sobie już 3 minuty później. Damian Kądzior otrzymał piłkę na 35 metrze po czym wdał się w pojedynek z rywalem. Skrzydłowy Piasta z łatwością minął dryblingiem Ściekicia i oddał kąśliwy strzał zmierzający w prawy róg bramki Zagłębia. Na nieszczęście gliwiczan znowu w pojedynku z zawodnikami Piasta górą okazał się być bramkarz miedziowych. W pierwszej połowie Zagłębie odpowiedziało tylko niegroźnym strzałem Kokiego Hinkio, z którym Frantisek Plach nie miał jednak najmniejszych problemów.

Druga połowa do zapomnienia
W drugiej połowie pomimo przewagi Piasta w posiadaniu piłki to gospodarze byli groźniejszą drużyną. Gliwiczanie długimi momentami rozgrywali piłkę, lecz nie mieli najmniejszego pomysłu jak sforsować dobrze ustawiona drużynę miedziowych. Z kolei Zagłębie kilkukrotnie nastraszyło Piasta głównie za sprawą dobrze dysponowanego Łakomego. 21 letni pomocnik miedziowych w 55 minucie oddał niezwykle groźny strzał z rzutu wolnego i tylko świetna interwencja Placha uratowała Piasta od utraty bramki. Kolejny raz zawodnik gospodarzy zatrudnił Placha w 72 minucie, gdy próbował zaskoczyć Słowackiego bramkarza uderzeniem z 35 metra. W praktyce jednak ten precyzyjny lecz nie za mocny strzał nie mógł sprawić bramkarzowi piastunek najmniejszych problemów.
W drugiej połowie Piast zagroził poważniej gospodarzom wyłącznie w 65 minucie i to oczywiście za sprawą stałego fragmentu gry. Po dośrodkowaniu najaktywniejszego ze strony Piasta Damiana Kądziora główkę wygrał Jakub Czerwiński, a atakowany przez zawodników Piasta bramkarz Zagłębia niefortunnie wypiąstkował piłkę. Do bezpańskiej piłki dopadł Michał Chrapek, który ekwilibrystycznym strzałem przelobował Bieszczada. Na nieszczęście dla drużyny gości piłkę z linii bramkowej zdołał jeszcze wybić wspominany wcześniej Ściekić.

Plusy i minusy
Po raz kolejny już w tej rundzie pochwalenia wymaga formacja defensywna Piasta. Na łamach Piast Info już niejednokrotnie chwaliliśmy trio środkowych obrońców z tego też względu tym razem podkreślić zamierzamy pracę Toma Hateleya. Anglik będący szarą eminencją drużyny odgrywa kluczową rolę w aktualnej dyspozycji defensywnej całego zespołu. W sezonie mistrzowskim przyzwyczaił nas do bardziej ofensywnej gry, jednak tę rolę aktualnie sprawuje grający obok niego Michał Chrapek. Defensywny pomocnik Piasta bardzo dobrze czyta grę i nie pozwala rywalom na przedostanie się pod pole bramkowe gliwiczan centralnym sektorem boiska. Zresztą nieprzypadkowo to Hateley, a nie niedawno sprowadzony z Radomiaka Michał Kaput pełni w zespole Piasta rolę gracza na pozycji numer 6.
Niestety po raz kolejny w tej rundzie na krytykę zasługuje występ formacji ofensywnych. Osamotniony Kamil Wilczek nie jest w stanie wygrać pojedynków w trzema środkowymi obrońcami rywala. Z kolei Vida i Sappinen nie zapewniają drużynie wystarczającej jakości w ofensywie. W spotkaniu z Zagłębiem słabo wyglądały również wahadła. Boczni obrońcy Piasta skupieni byli głównie na grze defensywnej i żadna akcja z ich udziałem nie była warta zapamiętania. Wyjściem z powyższej sytuacji wydaje się ewentualna delikatna korekta ustawienia. W przypadku, gdy do Wilczka zostałby dołączony kolejny napastnik w postaci Sappinena lub Torila doświadczony napastnik rodem z Wodzisławia Śląskiego mógłby zyskać więcej swobody – co przerodzić może się na większą liczbę sytuacji strzeleckich.

Przyszłość jest tutaj
Cieszyć również może, że coraz więcej szans otrzymują w drużynie z Gliwic młodzieżowcy. Wydaje się, że właśnie tą drogą powinien zmierzać Piast. Sprowadzać młodych i zdolnych Polaków, którzy wyróżniają się w niższych ligach (Pyrka), a w dalszej perspektywie wraz z budową centrum treningowego stawianie na własnych wychowanków. Model ten nie będzie gwarantował sukcesów, jednak zapewni klubowi stabilność finansową i pozwoli w pełni uniezależnić się od miejskiego wsparcia. Co pozwoli spoglądać na przyszłość w kolorowych barwach.
